Dziewczyna, która znajduje się w studiu tatuażu ma pełno rysunków na ciele. Jej ręce wyglądają jak rękawy bluzki, która ma niezliczoną ilość wzorków, a za uchem ma namalowaną wielką literę „B”. Nawet na jej odkrytych plecach rozpościera się wielki znak. Boję się myśleć co ma wytatuowane z przodu.
Po chwili brunetka obraca się ku nam. Od razu rzuca mi się w oczy kawałek tatuażu wystający z jej dekoltu. Natychmiast przenoszę wzrok, skupiając się na jej twarzy. Ma na niej dwa kolczyki, a jej oczy są mocno podkreślone czarną kredką.
- Proszę, proszę, kogo ja tu widzę - mówi ciemnowłosa, unosząc przy tym brew.
- O, a jednak mnie jeszcze pamiętasz - odpowiada Victoria. Otwieram szerzej oczy. To, że zna jakiegoś pracownika z Nieustraszonych to ostatnie czego bym się w tej chwili spodziewała.
Po chwili brunetka obraca się ku nam. Od razu rzuca mi się w oczy kawałek tatuażu wystający z jej dekoltu. Natychmiast przenoszę wzrok, skupiając się na jej twarzy. Ma na niej dwa kolczyki, a jej oczy są mocno podkreślone czarną kredką.
- Proszę, proszę, kogo ja tu widzę - mówi ciemnowłosa, unosząc przy tym brew.
- O, a jednak mnie jeszcze pamiętasz - odpowiada Victoria. Otwieram szerzej oczy. To, że zna jakiegoś pracownika z Nieustraszonych to ostatnie czego bym się w tej chwili spodziewała.
- Ciężko byłoby zapomnieć. - Dziewczyna przenosi wzrok na mnie, a potem znowu spogląda na Altruistkę. - Może nas sobie przedstawisz?
- Marina poznaj Mady. Mady to jest Marina - odpowiada szybko Victoria.
Próbuję coś powiedzieć, ale dziewczyna mnie wyprzedza.
- Mady? Ta od krzesła?
Wznoszę oczy ku niebu, a Altruistka śmieje się pod nosem. Ciekawe, kiedy przestanę być utożsamiana z tymi meblami?
- To było odruchowe działanie - oznajmiam.
- Chciałabym mieć taki odruch. - Marina zabiera z kozetki książkę, w której znajdują się wzory tatuaży. - Co was tu sprowadza? Może chcecie jakiś tatuaż? - dodaje, próbując wręczyć mi album.
- Możesz wytatuować Mady krzesło na przedramieniu. - Śmieje się Victoria.
Unoszę brew do góry, a ona tylko się do mnie uśmiecha, obnażając swoje białe zęby.
- Tak poważnie to potrzebujemy jakiejś farby. - Dziewczyna spogląda w kierunku czarnych pojemniczków, w których prawdopodobnie znajduje się to, czego potrzebujemy. - Myślę, że różowa będzie w sam raz.
- Farby? Nie mogę jej wam dać. Jest mi tu potrzebna. - Marina kieruje się w stronę biurka.
Przeczuwam, że w tej frakcji dostanie jakiejkolwiek farby graniczy z cudem. W Serdeczności dostałabym ją od ręki. W moim dawnym domu często coś malowaliśmy i nikt się nie dziwił, że ktoś jej potrzebuje. W Nieustraszoności jednak nic nie jest proste.
- Siostra, nie bądź taka! - Victoria idzie za dziewczyną. Otwieram szerzej oczy. Siostra? - Ja tu chcę zrobić numer pannie, która lata za Imbrykiem.
- Za kim? - Stoję zaskoczona. Nie dość, że jej siostra to jeszcze jakiś imbryk. Mój umysł zatrząsł się niczym śnieżna kula, gdy pada w niej śnieg.
Victoria odwraca się do mnie i uśmiecha drwiąco.
- Ericiem.
- Imbryk... - Dziewczyna, którą ciemnowłosa nazwała siostrą odkłada album i sięga po kalendarz. - No tak, czasami bywa pusty jak imbryk. Trafiłaś w dziesiątkę!
Twarz Altruistki przybiera zwycięską minę.
- To jak z tą farbą?
- Chyba nic się nie stanie, jeśli ubędzie mi trochę różowej. - Marina wzrusza ramionami, po czym zabiera jeden z pojemniczków i podaje go swojej siostrze. - Masz i nawet nie próbuj marudzić, że nic dla ciebie nie robię.
- Jasne, jasne - dodaje, machając mi ręką. - Mady, idziemy!
Ruszam za nią, przy okazji przyglądając się temu, co robi jej siostra. Dziewczyna jest zajęta rysowaniem jakiegoś nowego wzoru i nie zwraca już na nas najmniejszej uwagi.
Po wyjściu ze studia ciemnowłosa otwiera pojemniczek, by przyjrzeć się jaki odcień różu skrywa. Barwa jest bardzo intensywna i z pewnością będzie się rzucała w oczy z daleka.
- Już widzę jak Kim wygląda w tym kolorze. - Dziewczyna uśmiecha się po raz kolejny tego dnia.
Muszę przyznać, że robi to w tej chwili nawet częściej niż Josh, który chyba przebił w tym wszystkich Serdecznych.
- Mam pytanie - mówię, a Victoria natychmiast spogląda na mnie. - Marina to na serio twoja siostra?
- No tak - oznajmia, przy czym zakręca pokrywę pojemniczka. - Przeszła do Nieustraszoności dwa lata temu.
Zastanawia mnie to, czy w Altruizmie naprawdę jest aż tak źle, że wszyscy chcą stamtąd odejść. W prawdzie jest ponury, no i mdły, i wszystko jest tam takie samo, pewnie też nie ma tam żadnych zabaw i rozrywek. No tak, Altruizm na pewno nie jest frakcją dla mnie i zapewne wielu innych. Choć niektórzy się tam odnajdują.
- Dlatego wybrałaś tę frakcję? - pytam. Nigdy nie miałam rodzeństwa, więc nie wiem czy przeszłabym w dane miejsce tylko z tego powodu.
- Nie. Choć nie będę ukrywać, że od tego momentu, gdy Marina tu przeszła zdałam sobie sprawę, że Nieustraszoność jest ciekawą frakcją. Jest bardziej interesująca niż wszystkie inne razem wzięte - odpowiada, po czym rusza do przodu.
Dochodzę do niej i zrównuję z nią krok. W zasadzie zachowujemy się teraz jak koleżanki. To dziwne, zważając na to, że rano na pewno nimi nie byłyśmy. Nie wiem jakie mają zwyczaje zaprzyjaźniania się w Altruizmie czy Nieustraszoności, ale w Serdeczności wydaje się to łatwiejsze.
- A ty? Dlaczego akurat ta frakcja? Trochę jesteś... - zaczyna dziewczyna. Przygryza wargę i obrzuca mnie wzrokiem od góry do dołu. - Nietypowa jak na Nieustraszoną.
- Nie wiem. - Wzruszam ramionami. - Tak jakoś poczułam, że to ma być to.
Victoria uśmiecha się przez krótki moment.
- Oby twoje przeczucie było słuszne.
- Marina poznaj Mady. Mady to jest Marina - odpowiada szybko Victoria.
Próbuję coś powiedzieć, ale dziewczyna mnie wyprzedza.
- Mady? Ta od krzesła?
Wznoszę oczy ku niebu, a Altruistka śmieje się pod nosem. Ciekawe, kiedy przestanę być utożsamiana z tymi meblami?
- To było odruchowe działanie - oznajmiam.
- Chciałabym mieć taki odruch. - Marina zabiera z kozetki książkę, w której znajdują się wzory tatuaży. - Co was tu sprowadza? Może chcecie jakiś tatuaż? - dodaje, próbując wręczyć mi album.
- Możesz wytatuować Mady krzesło na przedramieniu. - Śmieje się Victoria.
Unoszę brew do góry, a ona tylko się do mnie uśmiecha, obnażając swoje białe zęby.
- Tak poważnie to potrzebujemy jakiejś farby. - Dziewczyna spogląda w kierunku czarnych pojemniczków, w których prawdopodobnie znajduje się to, czego potrzebujemy. - Myślę, że różowa będzie w sam raz.
- Farby? Nie mogę jej wam dać. Jest mi tu potrzebna. - Marina kieruje się w stronę biurka.
Przeczuwam, że w tej frakcji dostanie jakiejkolwiek farby graniczy z cudem. W Serdeczności dostałabym ją od ręki. W moim dawnym domu często coś malowaliśmy i nikt się nie dziwił, że ktoś jej potrzebuje. W Nieustraszoności jednak nic nie jest proste.
- Siostra, nie bądź taka! - Victoria idzie za dziewczyną. Otwieram szerzej oczy. Siostra? - Ja tu chcę zrobić numer pannie, która lata za Imbrykiem.
- Za kim? - Stoję zaskoczona. Nie dość, że jej siostra to jeszcze jakiś imbryk. Mój umysł zatrząsł się niczym śnieżna kula, gdy pada w niej śnieg.
Victoria odwraca się do mnie i uśmiecha drwiąco.
- Ericiem.
- Imbryk... - Dziewczyna, którą ciemnowłosa nazwała siostrą odkłada album i sięga po kalendarz. - No tak, czasami bywa pusty jak imbryk. Trafiłaś w dziesiątkę!
Twarz Altruistki przybiera zwycięską minę.
- To jak z tą farbą?
- Chyba nic się nie stanie, jeśli ubędzie mi trochę różowej. - Marina wzrusza ramionami, po czym zabiera jeden z pojemniczków i podaje go swojej siostrze. - Masz i nawet nie próbuj marudzić, że nic dla ciebie nie robię.
- Jasne, jasne - dodaje, machając mi ręką. - Mady, idziemy!
Ruszam za nią, przy okazji przyglądając się temu, co robi jej siostra. Dziewczyna jest zajęta rysowaniem jakiegoś nowego wzoru i nie zwraca już na nas najmniejszej uwagi.
Po wyjściu ze studia ciemnowłosa otwiera pojemniczek, by przyjrzeć się jaki odcień różu skrywa. Barwa jest bardzo intensywna i z pewnością będzie się rzucała w oczy z daleka.
- Już widzę jak Kim wygląda w tym kolorze. - Dziewczyna uśmiecha się po raz kolejny tego dnia.
Muszę przyznać, że robi to w tej chwili nawet częściej niż Josh, który chyba przebił w tym wszystkich Serdecznych.
- Mam pytanie - mówię, a Victoria natychmiast spogląda na mnie. - Marina to na serio twoja siostra?
- No tak - oznajmia, przy czym zakręca pokrywę pojemniczka. - Przeszła do Nieustraszoności dwa lata temu.
Zastanawia mnie to, czy w Altruizmie naprawdę jest aż tak źle, że wszyscy chcą stamtąd odejść. W prawdzie jest ponury, no i mdły, i wszystko jest tam takie samo, pewnie też nie ma tam żadnych zabaw i rozrywek. No tak, Altruizm na pewno nie jest frakcją dla mnie i zapewne wielu innych. Choć niektórzy się tam odnajdują.
- Dlatego wybrałaś tę frakcję? - pytam. Nigdy nie miałam rodzeństwa, więc nie wiem czy przeszłabym w dane miejsce tylko z tego powodu.
- Nie. Choć nie będę ukrywać, że od tego momentu, gdy Marina tu przeszła zdałam sobie sprawę, że Nieustraszoność jest ciekawą frakcją. Jest bardziej interesująca niż wszystkie inne razem wzięte - odpowiada, po czym rusza do przodu.
Dochodzę do niej i zrównuję z nią krok. W zasadzie zachowujemy się teraz jak koleżanki. To dziwne, zważając na to, że rano na pewno nimi nie byłyśmy. Nie wiem jakie mają zwyczaje zaprzyjaźniania się w Altruizmie czy Nieustraszoności, ale w Serdeczności wydaje się to łatwiejsze.
- A ty? Dlaczego akurat ta frakcja? Trochę jesteś... - zaczyna dziewczyna. Przygryza wargę i obrzuca mnie wzrokiem od góry do dołu. - Nietypowa jak na Nieustraszoną.
- Nie wiem. - Wzruszam ramionami. - Tak jakoś poczułam, że to ma być to.
Victoria uśmiecha się przez krótki moment.
- Oby twoje przeczucie było słuszne.
W naszym pokoju, o dziwo, jeszcze nikogo nie ma. Pewnie nadal piją albo śpią gdzieś po kątach - jak Tylor. Postanowiłyśmy, że to Victoria stanie na czatach, "gdy ja zajmę się resztą". Z pewnością lepiej jej pójdzie z pijanymi ludźmi, niżeli mi.
Dochodzę do półki z akcesoriami do mycia. Nie trudno jest odgadnąć, który szampon użyje Kimberly. Zdążyłam już zauważyć, że używa tylko pokrzywowego. Odkręcam wieczko opakowania i czuję, że gorąco uderza mi do głowy. Z jednej strony to przyjemne uczucie, ale z drugiej mam na sobie jakiś ciężar, który pragnę jak najszybciej zrzucić. Wylewam z pojemnika część zawartości, po czym wypełniam go różową farbą. Nie jestem pewna czy to zadziała, ale moim zdaniem farba, która trzyma się do końca życia na skórze, powinna się utrzymać na włosach.
Z łazienki wychodzę swobodnym krokiem. Gdybym się skradała, mogłabym wyglądać podejrzanie. Próbuję być spokojna, ale serce wariuje mi dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy kradłam moje serum.
Victoria stoi oparta o ścianę i przygląda się swoim paznokciom. Nie są one w żaden sposób inne od reszty. Ani pomalowane, ani długie jak paznokcie Kim, ani połamane. Są po prostu zwyczajne. Dziewczyna raczej nie użyłaby ich jako broni, w przeciwieństwie do byłej Josha.
- Załatwione? - pyta Altruistka. Kiwam głową, a ona rusza do przodu.
Od razu podążam za nią, ale po chwili, dosłownie, wpadam na jej plecy. Szybko się otrząsam i próbuję sprawdzić dlaczego się zatrzymała, ale nagle ona zostaje popchnięta na mnie, przez co obijam się o ścianę.
- Uważaj jak łazisz! - To chłopak z dziwną fryzurę odepchnął od siebie Victorię. Ciemnowłosa odruchowo wyciąga nóż zza cholewki.
- To ty uważaj, bo zaraz możesz stracić swojego irokeza, cwaniaczku!
Dziewczyna o długich zielonych włosach i kolczyku w brwi przygląda nam się uważnie.
- To transfery. - Stwierdza bez przekonania.
- No pewnie, że transfery. - Chłopak łapie Victorie za nadgarstek, lecz ta wykonuje jakiś dziwny ruch i teraz ostrze noża styka się ze skórą na szyi obcego. - Przyznam szczerze, że tego się nie spodziewałem.
Ciemnowłosy wydaje się być zszokowany, co przyznam wygląda dosyć zabawnie. Chyba nie tylko ja tak uważam, bo po chwili zielonowłosa zaczyna się śmiać. Jej śmiech lekko dekoncentruje moją znajomą, która delikatnie odsuwa nóż od szyi chłopaka.
- Danny, serio? Dać się tak zaskoczyć? - mówi dziewczyna w przerwach śmiechu. - Już cię lubię, fanatyczko noży.
Altruistka spogląda to na chłopaka, to na dziewczynę. W końcu jednak opuszcza nóż całkowicie i puszcza Danny’ego.
- Gdybym wiedział, że potrafi tak zrobić, nie dałbym się tak łatwo zaskoczyć - oznajmia, przy czym masuje sobie miejsce na szyi.
- Najgorszy błąd to zlekceważenie przeciwnika. - Jego koleżanka wzrusza ramionami. - Jestem Rita. - Podaje rękę Victorii na przywitanie.
Przyglądam się twarzy mojej znajomej. Wygląda na skupioną. Obserwuje przez chwilę dziewczynę, lecz w końcu podaje jej swoją rękę.
- Victoria.
- Ten bałwan, którego zaskoczyłaś to Danny. - Chłopak krzyżuje ręce na piersi i spogląda wzrokiem mordercy na dziewczynę. - A twoja ruda koleżanka to...
- Mady - mówię.
W tym samym momencie Rita i Danny zaczynają się śmiać. Spoglądam na nich zaskoczona. Nie mam pojęcia co takiego zabawnego jest w moim imiemiu.
- Faktycznie, to ty pobiłaś Zeke’a. Myślałem, że się uduszę, gdy tak waliłaś mu krzesłem po głowie. - Chłopak łapie się za brzuch i zgina w pół.
Przewracam oczami. No naprawdę. Ile można się z tego śmiać?!
- Co roku jest zabawnie, ale ty chyba wszystkich przebiłaś. Możesz nam zdradzić, co ci strzeliło do głowy? - pyta Rita. Jej niebieskie oczy wpatrują się we mnie z ciekawością.
- To był moment. Był porywacz trzymający Tylora, który akurat patrzył na Victorię i było puste krzesło przed nim - plączę się w zeznaniach. Oczami wyobraźni widzę tę sytuację. - W zasadzie nie myślałam wtedy.
- A Tylor to... - zaczyna dziewczyna, po czym zbliża twarz do mojej i uśmiecha się szeroko. - Twój chłopak?
- Nie! - wrzeszczę i zaczynam się rumienić. Nie przepadam za takimi sytuacjami.
- Ale ci się podoba. - Szczerzy się Danny.
- Nie!
- Tak! - mówią na raz. Zachowują się jak jakieś szalone bliźniaki.
- Świry - komentuje Victoria. - Mady nie podoba się Tylor. Nie wiem komu mógłby się podobać Tylor - dodaje, przy czym unosi ręce w charakterystycznym geście.
- O ile pamiętam nie był taki zły - zielonowłosa namyśla się przez chwilę. Ciężko jest mi zrozumieć tę dziewczynę. Czyżby podobał jej się nasz Altruista? - Nie widziałyście Ogara z naszej frakcji.
Danny udaje, że wymiotuje. Może to rodzeństwo? I tak zachowują się jakby mieli złączone umysły.
- A może to tobie podoba się wasz kolega, nożowniczko? - Ciemnowłosy podchodzi do Victorii, która krzyżuje ręce na piersi i spogląda na niego z góry.
- Prędzej ty zacząłbyś się z nim migdalić po kątach niż ja zakochałabym się we własnym kuzynie - odpowiada, a ja zaczynam się krztusić.
To kuzyni? Dziś już mnie chyba nic nie zdziwi. Nie dość, że tatuażystka to jej siostra, to jeszcze Tylor to jej kuzyn. Ciekawe, czy ktoś jeszcze tutaj jest jej krewnym?
- Z jakiej jesteście właściwie frakcji? Prawości? - pyta Rita. Po chwili opiera się o ścianę.
- Ja z Altruizmu, ona z Serdeczności - odpowiada Vicky.
Szalone bliźniaki spoglądają najpierw na siebie, a potem na nas. W ich oczach jest pewnie jeszcze większe zdziwienie niż w moich, gdy dowiedziałam się, że Altruiści są spokrewnieni.
- Jaja sobie robicie - komentuje Danny. - Ona nie jest przecież szaloną wariatką, która cały czas się śmieje - dodaje wskazując na mnie głową.
- Gdy ją poznałam, była - odpowiada ciemnowłosa patrząc na mnie kątem oka.
Moje policzki się rumienią. Ciekawe, co by się stało, gdyby wiedziała dlaczego się tak zachowywałam. Lepiej jej chyba nie mówić.
- Dobra, ale to krzesło, zresztą chyba masz rację. Dobra nieważne! - Chłopak plącze się w swoich słowach i zapewne myślach. - A ty? Może i jesteś ponurą dziwaczką, ale...
Victoria kopię go w piszczel, a ten zaczyna podskakiwać.
- No właśnie. Altruistka by tak nie zrobiła! - krzyczy chłopak.
- Dlatego przyszłam tutaj. Można bezkarnie kopać przygłupów. - Dziewczyna uśmiecha się do chłopaka. - Choć Mady, przydałoby się dowlec Tylora do pokoju. Przynajmniej będziemy miały alibi.
- Po co wam alibi? - Danny w końcu zostawia swoją nogę w spokoju i stawia ją na ziemi.
- Bo jeszcze się popłaczesz i pobiegniesz do swoich rodziców, a że nie wiem kim oni są i co mogą mi zrobić to wolę mieć alibi - odpowiada, po czym rusza przed siebie.
Mina ciemnowłosego wyraża wściekłość, ale najwidoczniej nie wie co odpowiedzieć. Rita podchodzi do niego i kładzie mu rękę na ramieniu, po czym mruga do mnie okiem, a ja uśmiecham się w odpowiedzi. Po chwili dobiegam do Victorii i zrównuję z nią krok.
- Tylor to naprawdę twój kuzyn? - Jakoś ciężko jest mi uwierzyć w tę informację.
- Nie. - Dziewczyna kręci głową.
Otwieram szerzej oczy ze zdziwienia. Przystaję na chwilę z wrażenia, a Vicky podąża za mną wzrokiem.
- To dlaczego tak powiedziałaś? - pytam. Następnie znowu podchodzę do dziewczyny, która wzdycha.
- Czasami lepiej skłamać, niż słuchać fałszywych oskarżeń.
Przewracam oczami. Ta dziewczyna stale mnie zaskakuje.
- Nie odnalazłabyś się w Prawości - komentuję.
Rano musimy stawić się po raz kolejny w sali strzeleckiej.
Najwidoczniej niektórzy naprawdę przesadzili z piciem, bo są na tym słynnym kacu, o którym tyle słyszałam. Myślałam jednak, że wygląda to inaczej. Nie jestem pewna jak mieliby się zachowywać, ale nie wyobrażałam sobie tego, że ludzie na kacu będą wyglądać tak, jakby nie spali kilka dni albo zjedli coś wyjątkowo nieświeżego.
Kimberly jeszcze nie dotarła, więc Cztery zaczyna się niecierpliwić. Ja też, zważając na to, że dziewczyna poszła wziąć prysznic, a ja jestem ciekawa czy nasza sztuczka z różowymi włosami zadziała.
- Gdzie się podziewa ta mała? Nie ma prawa się spóźniać. - Instruktor co chwila patrzy na zegarek.
Eric podchodzi do niego i kładzie mu rękę na ramieniu. Widzę w oczach Cztery, że ma ochotę ją strzepnąć, jednak nie robi tego.
- Odpuść. Miała ciężką noc - mówi przywódca. Ciekawe czy był częścią tej nocy?
- Ciężka noc, bo leżał na niej ciężki chłopak? - odzywa się Jake.
Wszyscy od razu spoglądamy na niego. Wygląda na zaspanego i znudzonego życiem. Chyba naprawdę jest mu niemiłe, skoro wypowiada takie słowa.
Na twarzy Erica znajduje się maska opanowania. Chłopak zaciska jednak pięści i cały się spina. Po chwili podchodzi do Prawego i spogląda mu prosto w oczy.
- Jeśli jeszcze raz coś takiego zasugerujesz, każę ci wisieć nad przepaścią - syczy przez zęby Eric.
- Ja nic nie sugeruję. Po prostu znam moją koleżankę. - Jake ziewa między słowami. - A z tego, co pamiętam to chyba Carl na nią spadł. A nie, to nie ona, to była Sabina - dodaje, po czym się uśmiecha.
Eric otwiera usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie do pomieszczenia wchodzi wkurzona Kimberly. Uśmiecham się pod nosem i spoglądam w stronę Victorii, która mruga do mnie okiem. Nasza sztuczka się udała!
- No i jest pani spóźnialska - oznajmia Cztery, przy czym uważniej przygląda się jej włosom. - Jeśli już tak koniecznie musiałaś farbować włosy, mogłaś to zrobić po treningu. Przy okazji lepiej by ci było w jaśniejszym odcieniu.
- Myślisz, że chciałam mieć taki kolor?! - wrzeszczy dziewczyna, zaciskając dłonie w pięści i machając nimi szaleńczo w dół. - Ktoś dolał mi farby do szamponu. Jeśli się dowiem kto to był, może być pewien, że obudzi się z tatuażem na twarzy!
- Wszyscy na pewno są przerażeni twoimi groźbami, ale teraz musimy zacząć trening - mówi Cztery, który wydaje się być lekko poirytowany zachowaniem Prawej.
Może to dziwne, ale nie przejęłam się jej groźbą. Nie wywarła na mnie żadnych emocji. Ani mnie nie przestraszyła, ani rozbawiła. Zupełnie jakbym zamiast niej usłyszała komentarz o pogodzie albo coś podobnego.
- Dziś nauczycie się rzucać nożami. Waszym zadaniem jest trafienie w tamte tarcze. - Instruktor wskazuje na nasz cel. - Kto chce zacząć? - Kieruje gniewne spojrzenie na Kim. - Może panna różowa?
Dziewczyna zaczyna coś mruczeć pod nosem. Następnie podchodzi koło Cztery. Chłopak podaje jej nóż, a ona bierze zamach i rzuca nim z impetem w tarczę. Trafia w same obrzeża.
- Dobrze. Kto następny? - Cztery spogląda po naszych twarzach. - Tylor!
Chłopak rusza do przodu, zabiera broń od instruktora i rzuca w tarczę. Nóż trafia dość spory kawałek od niej.
- Nie! Źle go trzymasz! - Cztery krzyczy na Tylora, który kurczy się pod jego spojrzeniem. - Spójrz! - Bierze kolejny nóż i układa go sobie w dłoni, a po chwili wyrzuca go w powietrze. Ostrze ląduje w tarczy. W samym środku.
Victoria przewraca oczyma.
- Teraz ty, Łabądku!
Dziewczyna bierze jeden z większych noży i przez chwilę waży go w dłoni. Następnie łapie go za rękojeść i zgrabnym ruchem wyrzuca przed siebie. Wbija się kilka milimetrów od noża Cztery, nie wychodząc za strefę idealnego strzału.
- Nie tylko ja potrafię latać!
Mam wrażenie, że na twarzy Cztery prawie pojawił się uśmiech. W zasadzie trochę mnie to dziwi. Myślałam, że on raczej nie przepada za Victorią.
- Mady, twoja kolej.
Mój oddech przyśpiesza. Mam wrażenie, że moje nogi w ogóle się nie ruszają, mimo to idę na przód. Gdy biorę do ręki nóż, czuję się jeszcze dziwniej niż wtedy, gdy chwytałam pistolet. Próbuję ułożyć go sobie w dłoni. Jest to dziwnie trudne. Ostatni raz trzymałam tą broń w czasie symulacji. Wtedy, gdy zabiłam psa.
Rzucam ostrzem w powietrzu, ale wychodzi mi to gorzej niż Tylorowi, na co Cztery wzdycha. Instruktor obraca się ku mnie i widzę po jego twarzy, że chce coś powiedzieć, ale uprzedza go Eric.
- Chodź ze mną - mówi, po czym rusza w stronę jakiejś szafki.
Idę za nim, a reszta podąża za nami z ciekawości. Na szafce, do której podszedł Nieustraszony znajduje się pełno różnego rodzaju broni. Spoglądam pytająco na naszego przywódcę.
- Wybierz sobie broń i pokaż czym ci coś wyjdzie. Możesz wybrać taką do walki wręcz lub do rzucania. Możesz wybrać białą lub palną. Wszystko jedno, bylebyś pokazała co umiesz - oznajmia Eric.
Nie wiem czemu akurat ja mam coś pokazywać. Nie sądzę, by wszyscy inni umieli trafić za pierwszym razem w sam środek tarczy. Eric jest jednak dziwnym człowiekiem i ma dziwne zachowania. A może to Kim naopowiadała mu, że na pewno nie dam sobie rady?
Przyglądam się zawartości, niestety nic nie wygląda zbyt znajomo. Niczego z tych rzeczy nigdy nie używałam. Nie wiem nawet jak połowa z nich się nazywa. Zresztą, skąd miałabym wiedzieć? Byłam przecież Serdeczną, a oni wyrzekają się wszelkiej agresji.
- Po prostu nie umiem się tu obsłużyć.
Victoria przez chwilę mi się przypatruje. Jej wzrok doprowadza mnie do tego stanu, że aż mam ciarki na plecach. Po chwili zauważam błysk w jej szmaragdowych oczach. Pewnie znowu coś wymyśliła.
Łabądek odchodzi kawałek, by po chwili ciągnąć coś w moją stronę. Musi to być coś ciężkiego, gdyż w połowie drogi przystaje. Nie mija kilka sekund, kiedy zaczyna kontynuować swoją misję.
- Z tym powinno ci wypalić. - Stawia naprzeciw mnie metalowe krzesło. Mruży oczy. - Ta broń jest wręcz stworzona dla ciebie.
Wszyscy oprócz Cztery zaczynają się śmiać. Jemu chyba też już się to znudziło. No naprawdę, ile można się z tego śmiać? Niepotrzebnie chwyciłam wtedy za to krzesło.
- Koniec! - krzyczy Cztery. - Wracajcie do treningu!
~***~
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam notek. Brak weny, co zresztą widać po tym trochę nie najlepszym rozdziale. :P Miał być dodany przed świętami, ale okazało się, że u babci nie ma internetu, więc ukazał się dopiero teraz. Mimo to, życzę wam wesołego alleluja. :D
W ramach zadośćuczynienia wklejam postacie, które kiedyś stworzyłam. Ta w zielonych włosach to mniej więcej wygląd Rity, którą poznaliście w tym rozdziale.
Aaaa, nowa notka! ;)
OdpowiedzUsuńSkomentuje w środę, gdy wrócę do cywilizacji.
Ten rysunek jest uroczy. :3
Dzięki. :D
UsuńCzekam na komentarz. ;)
Jej, jak się cieszę, że coś dodałaś. ^^
UsuńVictoria i Mady nieźle dowaliły Kim. :D
I to krzesło. :D No, tego nie da się po prostu zapomnieć. Takie coś prześladuje do końca życia.
Ta Rita jest jakaś dziwna. Znaczy wydaje się fajna, ale...jakaś taka dziwna. xD
Właśnie jutro idę na "Niezgodną". Ciekawe jakie odniosę wrażenie...A Ty już widziałaś? :)
Ten rysunek jest świetny. No nie mogę się napatrzeć. :3
Mam nadzieję, że następnym razem dodasz coś dłuższego, ale tak samo dobrego. ^^
Weny! ;*
PS Zapraszam na urodzinowy rozdział na http://oczami-scarlett.blogspot.com/ ^^
Niestety nie, ponieważ postanowili u nas wyemitować dopiero w maju. Woleli napchać mapetów i jakichś tam religijnych wypocin. :P Mam jednak nadzieję, że film spodoba się i tobie, i mi w późniejszym czasie, gdy w końcu go zobaczę. :D
UsuńRita? No tak, w sumie taka trochę dziwna jest. :D
Krzesła faktycznie nie da się zapomnieć. W sumie ja też nie byłabym oryginalna i zapytała jej o to krzesło. :D
Lecę od razu czytać twój rozdział. ^^
No w końcu!
OdpowiedzUsuńIle można czekać? Kobieto, serio. Jestem już tym zirytowana. Mogę ci pomóc w pisaniu, podsuwać pomysł, nawet robić ci za bete, ale pisz szybciej, a rozdziały wstawiaj częściej, i żeby były dłuższe. Rozdział świetny, szczególnie Victoria. ,,to idealna broń dla ciebie", prawie z łóżka soadłam ze śmiechu.
Pozdrawiam i WENY życzę,
Ala
Haha. :D Postaram się szybciej, naprawdę. :P
UsuńBetę już mam (która również mnie pogania i pomaga, dzięki Abby. :P), ale jeśli masz jakiś pomysł, który chciałabyś zobaczyć, możesz napisać do mnie na maila jazda127@gmail.com, o ile będzie pasował mi do opowiadania z chęcią go wykorzystam. :P
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
Kurde, a miałam nadzieję,że będę pierwsza ;c
OdpowiedzUsuńTyyyyyle czekać, no wiesz ty co?! Okropna jesteś ;_;
Oj łatwo jej tego krzesła nie odpuszczą xd
Cztery <3333 (Tu też będzie jako Tobias?)
Tym razem błaaaagam daj szybciej <3
Postaram się szybciej, obiecuję. :D
UsuńNo nie, nie odpuszczą jej zbyt prędko.
Co do Cztery, to jeszcze o tym nie myślałam. :D
Ahahahaha, to krzesło będzie za nią chodzić :D
OdpowiedzUsuńBliźniaki są genialne - chcę ich więcej :D
I jeszcze różowowłosa Kimberly <33 Masz genialne pomysły :D
Siostra Victorii? Nieźle ;)
Czekam na nn (na Absyncji też)
Weny :D
Bliźniaki się jeszcze pojawią, nie martw się. :D
UsuńChodzi za nią, oj chodzi. :D W końcu się pewnie znudzą, ale na razie mają ubaw. :D
Absyncja ma chwilowy zastój, więc muszę ją trochę nadrobić. Tutaj notka będzie szybciej. XD
Nie chciałam nikomu zabierać miejsc na podium, więc jestem teraz jedną z ostatnich, ale co tam. Ważne, że jednak coś tutaj piszę, prawda?
OdpowiedzUsuńTak, krzesło będzie ją prześladować do pewnego czasu. Przez ten czas nie zdarzyło się nic lepszego, godnego większej uwagi, więc sorry. I jeszcze ten Twój zapłon. Gdybym cię nie pogoniła to dalej byłaby tutaj cisza. :D
Bliźniaki wymiatają! Rita jest dziwaczką, ale w Nieustraszoności jest wiele takich osób, nieprawdaż? Przecież nikt normalny by się tam nie zjawił. xD
Rany, Mady jest tak zacofana, że neandertalczyk zdążył już ogarnąć iPhone'a, a ona dalej nic nie umie. Weź już nie rób z niej takiej sieroty.
Ciekawe, co będzie w dalszej części treningu. Może Eric się zemści za to, że Mady nic nie umie? Pożyjemy, zobaczymy.
To życzę ci weny i mniej zaglądania w stronę telewizora, gdy coś piszesz. Tak, dziewczyny - ONA JAK COŚ PISZE TO ZAWSZE ZNAJDZIE COŚ INNEGO DO ROBOTY, BY NIE DODAWAĆ NAM NOWYCH ROZDZIAŁÓW!!
Pozdrawiam. :* ^^
Hahahaha. ;D No tak, tobie trzeba dziękować, że mnie pogoniłaś. :D Mnie zawsze coś rozprasza, dlatego najlepiej mi się uczyć na lekcjach w szkole.^^ Na biologi kartkówka? Pouczę się na PP i tak nic nie robimy, a muszę tam siedzieć, przynajmniej nic mnie nie rozproszy. :D
UsuńRita to Rita, tego nie zmienisz. :D
No tak, same nudy, musi się w końcu coś wydarzyć. Hmmm... :D
Och ale ten rozdział był swietny :)
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie jest genialne.
I krzesło hahaha :P
Czekam na dziesiąteczkę
pozdrawiam
Aqua :*
Dziękuję. ^^
UsuńRównież pozdrawiam. :D
Krzesło. <3
OdpowiedzUsuńJa to bym chyba się takim zamachnęła na Erica, jest tym typem człowieka, który kiedyś obudzi się wykastrowany i przefarbowany na róż w typie barbie. O.
Wciąż shippuje Mady i Cztery. (Wyszło mi z tego Mery. xd)
Gdybyś czytała książkę, ten shipping by Cię obrzydził ;) Wyszło by,że Cztery to okropny debil i kłamca :)
Usuń