Muzyka

26 sierpnia 2013

Rozdział II

Po lekcjach wszyscy idziemy na stołówkę. Na początku jest strasznie cicho. Erudyci czytają, Prawi rozmawiają nadzwyczaj spokojnie, a Altruiści się wszystkim przyglądają. Czasami mam wrażenie, że ci spokojni ludzie są naprawdę ciekawscy. Nie mogą jednak zdobywać informacji pytając, bo to niezgodne z ich zasadami, więc po prostu obserwują.
Dopiero, gdy do pomieszczenia wparowują, jak zawsze spóźnieni, Nieustraszeni zaczyna się robić głośno. Śmiechy, podniesione głosy, chodzenie po stołach. Czasami przypominają mi nas, tylko, że w nieco niebezpieczniejszy sposób. To nawet zachęcające.
Zaraz po wtargnięciu Nieustraszonych rozbudzają się Prawi. Jakiś dwóch chłopaków nie zgodziło się ze sobą w którejś kwestii i zaczynają ze sobą ostro dyskutować. Po krótkiej chwili dołącza do nich cały stolik. Spoglądam na chłopaka poznanego na korytarzu. Kłóci się z siedzącą naprzeciwko niego blondynką. Dziwnie wygląda z taką zaciętą miną, przyzwyczaiłam się już do jego uśmiechu. Przyglądam się uważniej dziewczynie, z którą dyskutuje i stwierdzam, że jest całkiem ładna, choć może nie tak jak Mindy. W oczy rzucają mi się jej długie, pomalowane na czerwono paznokcie. Zastanawiam się czy to właśnie ona zadrapała tego chłopaka...
Moje rozmyślania przerywa Jessica szturchająca mnie w ramię. Machinalnie odwracam się w jej stronę.
- Nudno tu, gramy w onse madonse? - Pyta.
Uśmiecham się i we trójkę idziemy usiąść na podłogę. Kładę lewą dłoń na prawą Jessici, a swoją prawą podtrzymuję lewą Mindy. Gdy zaczynamy śpiewać wyliczankę podnoszę lewą rękę i klaszczę o dłoń przyjaciółki na mojej dłoni. Ona powtarza to samo i uderza o dłoń Jessici. Zanim piosenka się kończy przyłączają się do nas pozostałe dziewczyny z naszej frakcji, więc zaczynamy od nowa.
Wszystkie śpiewamy w kółko słowa wyliczanki:
Onse madonse flore
oma de oma de oma
deo deo riki tiki
deo deo riki tiki
raz, dwa, trzy...
Na trzy ostatnia dziewczyna musi klasnąć w rękę następnej. Jeśli jej się uda, dziewczyna odpada, jeśli nie, sama odpada.
Przy którejś kolejce Mindy nie udaje się trafić w dłoń Jessici, więc siada w środku kółka. Chwytam drugą przyjaciółkę za rękę i krąg się trochę zmniejsza. Po kilku następnych grach mi również nie udaje się trafić Jessici, dlatego siadam obok Mindy. Razem śpiewamy wyliczankę, po chwili jednak wyciszam się i wsłuchuję w jej głos. Jest taki piękny i uspokajający...
Zanim się orientuję gra się kończy. Jessica dotarła do finału, niestety przegrała. Nikomu nie chce się grać jeszcze raz. Do naszego kółka dochodzą chłopcy, więc robi się jeszcze większe. Przez chwilę siedzimy cicho, aż w końcu Manu, który chodzi na śpiew z Mindy zaczyna śpiewać jakąś piosenkę. Moja przyjaciółka szybko dołącza do niego, a z nią reszta ich kółka. Inni po prostu siedzą i bujają się do rytmu.
Oglądam się na inne stoliki, teraz przypatrują się nam nie tylko Altruiści, ale i inni. Zamykam na chwilę oczy, by poczuć melodię jeszcze głębiej. Muzyka zaczyna mną kierować i zanim się orientuję tańczę w środku kręgu. Dołącza do mnie Camile, która chodzi ze mną na zajęcia. Przez dłuższą chwilę machamy kończynami i zadowoleniem dostrzegam, że jesteśmy ze sobą zgrane. Wykonujemy te same ruchy, pewnie dla tego, że obie jesteśmy wsłuchane w muzykę. To przedstawienie wygląda tak, jakbyśmy od dawna je wspólnie ćwiczyły. Camile spogląda mi prosto w oczy i dostrzegam błysk w jej źrenicach. Chyba wiem o czym myśli. Obie na koniec piosenki wykonujemy szpagat.
Wszyscy w kółku zaczynają klaskać. Po chwili dołączają do nich niektórzy z innych frakcji, co wydaje się nieco dziwne.
Oklaski przerywa ochotnik z Altruizmu, który przeprowadza testy przynależności. Wyczytuje do siebie Jessicę i Camile, a także po dwie osoby z każdej innej frakcji.
Testy przeprowadzają w większości ochotnicy z Altruizmu, którzy zgłaszają się praktycznie do wszystkiego. Nie mogą oni jednak testować ludzi ze swojej frakcji, dlatego jeden przeprowadzający pochodzi w tym roku z Prawości, a drugi z Serdeczności. Testy odbywają się w dziesięciu salach szkolnych, których nigdy wcześniej nie widziałam. Są one przeznaczone tylko do testów, a jako, że nie możemy się w żaden sposób do nich przygotować, nie wiem czego się spodziewać.
Dla zabicia wolnego czasu Mindy zaczyna znowu śpiewać, a ja odpływam. Wsłuchuję się w muzykę i przymykam oczy. Co chwila melodię przerywają śmiechy i oklaski Serdecznych. Skupiam się jeszcze bardziej, słyszę szmery rozmów Prawych, Nieustraszonych, a nawet Erudytów. Musieliśmy ich naprawdę zaciekawić skoro oderwali się choć na chwilę od swoich książek.
Nagle ktoś dotyka mojego ramienia. Jestem przyzwyczajona do kontaktu fizycznego, więc nie wyrywam się gwałtownie z zamyślenia tylko powoli otwieram oczy i spoglądam, kto to zrobił. Dziwi mnie jednak to, że to nie Serdeczny. Za moimi plecami stoi w biało-czarnym ubraniu Prawy, ten sam, którego poznałam rano.
- Ładnie tańczysz - mówi. Uśmiecham się do niego i dziękuję za komplement. Mam ochotę z powrotem zamknąć oczy i wsłuchać się w muzykę, ale zamiast tego wstaję, chwytam Prawego za rękę i obracam go wokół własnej osi. Spogląda na mnie zdziwiony, z mocno wytrzeszczonymi oczami, a ja zaczynam się śmiać.
- Kocham tańczyć. - Oznajmiam. Prawie wszyscy z jego frakcji przyglądają się mu z niedowierzaniem, ciekawe czy dałoby się ich wszystkich namówić do wspólnego tańca z nami? Że też nigdy nie wymyślili w tej szkole wspólnej dyskoteki, to by było wspaniałe!
Przenoszę wzrok na Altruistów, a potem na Erudytów i zdaję sobie sprawę, że ten pomysł by nie wypalił. Żadna z tych grup nie miałaby ochoty potańczyć. Nawet nie jestem przekonana czy Prawi i Nieustraszeni mieliby na to ochotę, oni bawią się w nieco innym stylu niż my.
Chłopak, z którym rozmawiam uśmiecha się do mnie. Chyba go rozbawiam swoim nieco innym zachowaniem.
- I uwielbiam muzykę. - Dodaję. Wsłuchuję się w nią i zaczynam tupać nogą, szkoda że sama nie umiem śpiewać.
- Właśnie widzę. - Śmieje się Prawy. Jako taki wesołek pasowałby do naszej frakcji, nawet nie zdziwiłabym się, gdyby w teście przynależności wyszła mu Serdeczność.
Możliwe, że właśnie dlatego tak często ze mną rozmawia, bo chce sprawdzić czy frakcja, którą chce wybrać jest taka jaką by chciał.
Jessica i Camile wracają z testów. Mają spokojne miny, więc sądzę, że wynik ich nie zaskoczył. Teraz do sali wyczytali Mindy i dziewczynę z Prawych o długich czerwonych paznokciach.
- To ona zadrapała ci policzek? - pytam, patrząc w jej kierunku. Prawy podąża za moim wzrokiem.
- Tak - odpiera. - Skąd wiedziałaś?
- Najwidoczniej nie jestem idiotką - odpowiadam wesoło i oboje zaczynamy się śmiać. Rozglądam się po sali i z przyjemnością zauważam, że przyglądają się nam teraz tylko Altruiści. Wszyscy inni woleli wrócić do swoich zajęć.
- Tak w ogóle mam na imię Josh - mówi chłopak.
- Jestem Mady - odpieram. - Wiesz, że pasowałbyś do Serdeczności?
- Sugerujesz, że jestem wesoły? - pyta chłopak z uśmiechem.
- Uśmiechasz się częściej niż ja - oznajmiam. Naszą rozmowę przerywa Altruista wywołujący mnie i Manu.
Zostawiam Josh'a i ruszam w kierunku drzwi.
Zauważam, że Manu się denerwuje. Przypominam sobie o moich obawach o wynik, ale nie pozwalam by mną teraz zawładnęły, więc po prostu powtarzam jak mantrę słowa "Co będzie, to będzie".
Uśmiecham się do Manu, przytulam go i życzę powodzenia, gdy wchodzi do jednej z sal, a sama wchodzę do tej po przeciwnej stronie.
W pomieszczeniu lustra pokrywają wewnętrzne ściany, więc wszędzie widzę swoje odbicie. Nagle natrafiam wzrokiem na cudzą twarz znajdującą się tuż za mną i obracam się gwałtownie.
Widzę przed sobą dorosłego Altruistę, który wygląda dokładnie tak samo, jak ci młodzi, z tą różnicą, że ma na twarzy trochę zmarszczek.
- Usiądź wygodnie - mówi ciepłym i przyjaznym głosem, wskazując na fotel dentystyczny. Obok niego stoi jakaś dziwna maszyna, a całość tworzy wygląd jak z horroru. Nie boję się jednak, gdyż wiem, że Altruiści troszczą się o innych bardziej niż o siebie, więc na pewno nic mi się tu nie stanie.
Siadam na fotelu, odchylam się i opieram głowę na zagłówku. Mężczyzna grzebie coś przy urządzeniu, po chwili przyciska mi jakąś elektrodę do czoła. Następnie powtarza tę czynność z własnym czołem i podłącza do niej kabel. Bawi się jeszcze chwilę tym wszystkim: podłącza kable do mnie, do siebie, do maszyny, aż w końcu podaje mi fiolkę przezroczystego płynu.
Przypomina mi on trochę serum pokoju, które zdarzyło mi się kilka razy zażyć w "Sali Konfliktów", gdy kogoś uderzyłam. Zazwyczaj nie jestem konfliktowa, ale ten chłopak, przez którego tam trafiłam naprawdę potrafi denerwować swoim gadaniem.
- Wypij - nakazuje mężczyzna, a ja wypijam zawartość fiolki. Oczy zaczynają mi się zamykać.
Gdy je otwieram, znajduję się z powrotem na stołówce, która jest całkiem pusta. Na blacie przede mną leżą dwa koszyki. W jednym znajduje się kawałek sera, a w drugim długi nóż.
Nigdy nie widziałam ostrza takiej wielkości. W naszej frakcji noże służą nam jedynie do rozsmarowywania masła albo krojenia chleba.
- Wybieraj - rozkazuje kobiecy głos. Mam wrażenie, że dobiega zza moich pleców, ale gdy się obracam nikogo tam nie ma.
Przyglądam się obu przedmiotom i próbuję zdecydować, który wybrać. Nóż ewidentnie służy do walki, której zawsze starałam się wyrzekać. Jest w nim jednak coś intrygującego. Nagle odczuwam, że burczy mi w brzuchu i mam ochotę chwycić ser, by go zjeść. Wyciągam po niego rękę, po chwili jednak ją cofam.
- Wybieraj - powtarza głos.
Nie chce, by kierował mną żołądek, więc chwytam nóż. Blat z serem momentalnie znika.
- Dlaczego podjęłaś taki wybór? - pyta głos. Głupio mi się przyznać, że po prostu nie chciałam by decydował mną żołądek, więc postanawiam skłamać.
- Spodobał mi się - odpowiadam.
Słyszę skrzypienie drzwi. Do pomieszczenia wchodzi pies o szpiczastym pysku. Szczerzy kły, a z głębi jego gardła dobiega warczenie. Spoglądam przerażona na nóż w swojej ręce. Już wiem do czego ma posłużyć. Podchodzę do psa bliżej, co jest może nieco głupie, ale przynajmniej odważne. Nagle zdaję sobie sprawę, że nie chce go zabić. Siadam po turecku na ziemi, kilka metrów od psa. Spoglądam mu w oczy i widzę w nich samą czerń. Patrzę tak skupiona jeszcze chwilę, ale stwierdzam, że to zły pomysł i je po prostu zamykam. Czuję, że pies podkrada się bliżej, ale staram się być spokojna.
Nagle czuję na swoim policzku jego wilgotny język i cieszę się, że nie dałam rady go zabić.
- Dobra psinka - mówię, drapiąc zwierzaka za uchem. Widzę, że jest zadowolony, bo merda ogonem.
Po chwili tych pieszczot pies zaczyna znowu warczeć, ponieważ w drzwiach pojawia się mała dziewczynka.
- Piesek! - wrzeszczy i biegnie w stronę zwierzaka, który cały się napiął.
- Bez agresji - mówię do niego to, co zawsze mi powtarzano, gdy się zdenerwowałam. Staram się go jakoś ugłaskać, ale zanim się orientuję pies skacze na dziewczynkę. Muszę ich rozdzielić, bo ją zabije.
Spoglądam jeszcze raz na nóż w swojej dłoni. Macham nim przed twarzą zwierzaka, by go zniechęcić do atakowania dziewczynki, a zarazem go nie skrzywdzić. To jednak nic nie daje, więc podejmuję decyzję. Podnoszę nóż i wbijam go w plecy zwierzaka. Piszczy przeraźliwie i opada na dziecko. Odsuwam martwe ciało psa i przytulam do siebie przerażoną, i dość mocno pogryzioną dziewczynkę. Nagle wszystko zaczyna znikać.
Z powrotem budzę się w sali testowej, a zdenerwowany Altruista chodzi w jedną i drugą, odłączając wszystkie kable.
- Jaki mam wynik? - pytam go. Nie rozumiem co go tak zestresowało. Może coś poszło nie tak z moim testem? Mężczyzna nie odpowiada przez dłuższą chwilę. Dopiero, gdy kończy sprzątać wszystkie kable, bierze stołek i siada na przeciwko mnie.
- A więc?
Mężczyzna wzdycha i próbuje się uspokoić. Mam ochotę go przytulić na pocieszenie, ale wiem, że Altruiści nie lubią kontaktu fizycznego.
- Twój wynik nie jest jednoznaczny - odpowiada w końcu. Przez chwilę rozważam jego słowa, zanim dociera do mnie ich sens.
- Jestem Niezgodna? - pytam z nadzieją, że się mylę. Matka opowiadała mi w dzieciństwie o Niezgodnych. Łączą oni cechy kilku frakcji i są ponoć niebezpieczni.
- Tak. Tak mi się wydaje - mówi Altruista. Zastanawia się przez chwilę i w końcu dodaje - Według mnie pasujesz jednakowo do Nieustraszoności i Serdeczności, co jest naprawdę dziwne. Słyszałem już o Niezgodnych, ale żaden z nich nie łączył w sobie cech tak przeciwnych sobie frakcji.
Nieustraszoność? Dziwię się w myślach. Czy ja naprawdę tam pasuję?
- I co teraz? - pytam. Wiem, że to się za łatwo nie skończy.
- Powinienem to zgłosić - oznajmia mężczyzna chwytając się za kark.
Powinien, to prawda, ale ja nie mogę do tego dopuścić, bo wtedy zginę.
- Ale jest pan Altruistą, prawda? A Altruiści pomagają. Może mi pan jakoś pomóc, by mnie nie zabili? - pytam. Wiem, że trafiłam w punkt. Musi mi pomóc...
- Usunę zapis video twojego testu - mówi podchodząc do komputera. - Wpiszę ci ręcznie Serdeczność i radzę ci ją wybrać, bo tam będziesz bezpieczniejsza, niż w Nieustraszoności.
Wiem, że tam będę bezpieczniejsza. Wiem, a jednak to jego kazanie, bym pozostała w swojej frakcji działa odwrotnie, niż chciałby ten mężczyzna. To jego gadanie pcha mnie bardziej w stronę Nieustraszoności, choć byłby to nieco głupi wybór. Nie wiem jeszcze jak postąpię...

22 sierpnia 2013

Rozdział I

W łazience o poranku zawsze roi się od dziewcząt. To właśnie w tym momencie dnia najczęściej spotykam nowych ludzi, którzy mnie komplementują. Albo ja ich.
Podczas mycia zębów raz po raz spoglądam na swoje odbicie i widzę osobę, która wygląda na bardzo delikatną. Gdybym zobaczyła taką dziewczynę na ulicy bałabym się przy niej cokolwiek zrobić, by jej nie połamać.
Zatrzymuję wzrok na swoich niebieskich oczach i dopiero wtedy dostrzegam iskrę, która mówi mi, że taka nie jestem. We wnętrzu czuję się kimś silnym. Kimś, kto potrafi stawić czoła otaczającemu go światu.
Przejeżdżam szczoteczką po zębach i czuję jak piana narasta w moich ustach. Jeszcze trochę i zacznę się nią dławić.
- Masz bardzo oryginalny kolor włosów - słyszę za swoimi plecami.
Obracam się gwałtownie i dostrzegam jakąś starszą dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałam. Próbuję coś odpowiedzieć, ale wydaję z siebie tylko bełkot. Nachylam się więc z powrotem w stronę zlewu i wypluwam zawartość mojej jamy ustnej.
- Dziękuję - odpowiadam i obrzucam wzrokiem dziewczynę. Szukam na jej ciele czegoś, co mogłabym pochwalić. W końcu decyduję się na oczy, które są duże i zielone. - Ty masz piękne oczy. Takie hipnotyzujące.
- Dzięki - mówi nieznajoma i uśmiecha się przyjaźnie, odpowiadam jej tym samym, a po chwili wracam do czynności, którą wykonywałam przed tym, jak mi przerwała.
Tym razem skupiam swój wzrok na włosach, które zawsze przykuwają uwagę. Są długie i ognistorude. Nie jestem tu jedyną osobą o takiej barwie włosów, ale jest ona z pewnością rzadko spotykana.
Spoglądam na prawą stronę, gdzie jedna z moich przyjaciółek, Mindy maluje sobie rzęsy, co jeszcze bardziej podkreśla jej piękne oczy. W naszej frakcji makijaż jest mile widziany, pod warunkiem, że jest on delikatny.
Zaczynam grzebać w kosmetyczce, przez moje palce przewija się niezliczona ilość rzeczy: krem do twarzy, balsam, pasta do zębów, szczotka do włosów, mydło, w końcu jednak wymacuję coś o kształcie walca. Jest to różowy błyszczyk, który nakładam sobie na wargi. Teraz wyglądam jeszcze bardziej dziewczęco, choć w zasadzie nie przeszkadza mi to.
- Mogę pożyczyć błyszczyk? - Słyszę głos ze swojej lewej. Nie muszę odwracać wzroku, bo wiem kto tam stoi. Jessica. Kolejna z moich przyjaciółek. Podaję jej kosmetyk jedną ręką, a drugą wyciągam z kosmetyczki szczotkę do włosów i zaczynam rozczesywać swoje długie pasma. - Dziękuję - dodaje.
- Nie ma za co - odpowiadam.
Znów zerkam w stronę Mindy, która tym razem smaruje swoje ręce kremem. Ona również wygląda delikatnie, chociaż ma trochę zadziorne rysy twarzy przez co wydaje się groźniejsza ode mnie. Czasami mam wrażenie, że tak jak ja odczuwa w sobie iskrę, ale to zapewne tylko złudzenie.
Gdy obrzucam wzrokiem całą naszą trójkę zdaję sobie sprawę, że każda z nas jest inna.
Wszystkie jesteśmy opalone, ale na tym podobieństwa się kończą. One obie są blondynkami, co mnie wyróżnia na tym tle, ale nie licząc tego jednego detalu najbardziej odcina się od nas Jessica. Ma ona uwydatnione kształty i pulchną twarzyczkę, podczas gdy my obie jesteśmy szczupłe i mamy wystające kości policzkowe. Mindy jest przy tym dużo ładniejsza ode mnie i widać to choćby po tym ilu chłopców się za nią ogląda.
- Jesteś śliczna - mówię, patrząc prosto w oczy swojej przyjaciółki. Uśmiecha się do mnie, przez co wygląda jeszcze bardziej uroczo.
- Dziękuję - odpowiada, chowając krem do torebki. - Wy też jesteście piękne.
Uśmiecham się, ale tylko ustami, bo, choć wszyscy mnie tu dowartościowują, ja wcale nie czuję się piękna. Kieruję wzrok na Jessicę, u której pojawiły się pucki na twarzy. Jej oczy także się uśmiechają. Najwidoczniej ona docenia każdy komplement z całego serca.

Po śniadaniu wszystkie szesnastolatki wybiegają wesoło na zewnątrz. Na łące łączymy się za ręce w kilka długich łańcuchów i udajemy wspólnie w stronę ogrodzenia. Po nas przyjdzie kolej na młodszy rocznik i tak dalej, aż do pierwszoklasistów. To taka śmieszna tradycja.
Przy bramie natykamy się, jak co dzień na Nieustraszonych. To ludzie z innej frakcji, których głównym zadaniem jest pilnowanie ogrodzenia wokół miasta, a jako że nasza frakcja, Serdeczność, znajduje się po za jego bramami napotykamy ich za każdym razem, gdy jedziemy do szkoły.
Osoby pilnujące naszej bramy wcale nie są ode mnie dużo starsze, z tego względu, że u Nieustraszonych ceni się młodość i siłę do działania, ponieważ główną cechą, którą pielęgnują jest odwaga.
Strażnicy przepuszczają nas przez bramę pojedynczo, a gdy ktoś próbuje się do nich odezwać ponaglają go. Zdaję mi się, że nie lubią z nami rozmawiać.
Autobus przyjeżdża zanim wszyscy przechodzą na drugą stronę, więc Nieustraszeni pozwalają na dziki bieg przez bramę.
Przeciskamy się przez siebie i wrzeszczymy na cały głos, co jest dosyć przyjemne. W tym momencie dnia u naszych ochroniarzy można dostrzec cienie uśmiechu, pewnie dlatego że przypominamy wtedy ich, gdy manifestują swoją dzikość. Z tą różnicą, że my robimy to z radości.
Ci, którzy wchodzili gęsiego, zdążyli usadowić się już na tylnych siedzeniach. Tam zawsze zasiada Serdeczność. Cała reszta musi usiąść bliżej środka. Zawsze jednak każdy z nas ma miejsce, dlatego że mieszkamy najdalej i autobus przyjeżdża najpierw do naszej frakcji. Dalsza trasa to Altruizm, Erudycja i Prawość. Nieustraszeni docierają do szkoły pociągiem, dlatego nigdy nie jeżdżą z nami.
Jak zawsze na początku trasy jest wesoło. Wszyscy wspólnie gramy w zgadywanki, poznając się przy tym jeszcze bardziej. Mimo, że nie znam wszystkich rówieśników ze swojej frakcji każdy tutaj zachowuje się tak, jakby był moim przyjacielem od dobrych kilku lat.
- Teraz Mady - mówi wesoło jakiś chłopak. To zaskakujące, ile nieznajomych może znać twoje imię. Właśnie mam wybrać jakiś przedmiot do opisania, gdy zaczynają się nierówności na trasie.
Każdy prostuje się na fotelu i zaczyna szeptać z osobą obok albo tak jak ja patrzy przez okno. Dziury na drodze oznaczają, że wjeżdżamy na jedyny niewyremontowany teren, czyli Altruizm.
Moje ciało co chwila podskakuje. Czuję się jak piłeczka, którą ktoś odbija od ziemi.
Szereg wyglądających jednakowo domków pojawia się na horyzoncie. Po chwili za oknem można dostrzec tłumek ludzi ubranych w długie, szare stroje. Na pierwszy rzut oka wszyscy wyglądają tak samo, jakby nie mieli własnych osobowości, tylko byli kolejnymi kopiami jakiegoś człowieka.
Cała ta gromada wchodzi do autobusu i zajmuje miejsca przed nami. I tak pewnie ustąpią Prawym, którzy nie będą mieli gdzie usiąść jako ostatni.
Wszyscy Altruiści siedzą sztywno, a ich jedynym zajęciem jest przyglądanie się raz po raz nam.
W pewnym momencie łapię spojrzenie jakiegoś chłopaka, który natychmiast opuszcza wzrok na znak uniżenia i zawstydzenia. Odwraca głowę, ale po kilku minutach znowu patrzy na mnie, a dokładniej na moje włosy. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy zanim znowu trafiam na oczy. Gdy nasz wzrok się krzyżuje uśmiecham się do niego, by sprawdzić czy zrobi to, co ja czy raczej postąpi tak samo jak przed chwilą. Chłopak mocuje się ze sobą przez chwilę i, w końcu, unosi kąciki ust, po czym i tak spuszcza wzrok. Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć uśmiechniętego Altruistę. To dziwny widok, bo zazwyczaj ta frakcja kojarzy się wszystkim z powagą.
Nawet nie zauważam, kiedy w autobusie robi się niebiesko. Sweterki, okularki, wymyślne fryzury dziewcząt i to aroganckie zachowanie sprawia, że nie przepadam za Erudytami. Jednakże nie oceniam każdego z nich z osobna, tylko całą grupę. Może w rzeczywistości są przyjaźni, ja jednak nie mam ochoty przechodzić do ich frakcji by to sprawdzić.
Gdy Erudyci siadają w autobusie pozostaje tylko trochę wolnych miejsc. Teraz Altruiści obrzucają wzrokiem ich, a oni po prostu czytają, dlatego panuje cisza, którą przerywa dopiero wejście Prawych. Część Altruistów, tak jak przypuszczałam, wstaje i ustępuje miejsc, więc przed nami robi się głośno od rozmów.
U Prawych najważniejsza jest szczerość, a u nas życzliwość, dlatego nie zgadzamy się w niektórych kwestiach. Na przykład, gdy ktoś wygląda nieładnie nasze zwyczaje nakazują znaleźć jakieś szczegóły, które nam się w nim podobają i pochwalić je, nie wspominając o całej reszcie. Prawi natomiast powiedzą mu prosto z mostu, że jest on brzydki.
Zdarzyło się, że nasz kolega z Serdeczności zaczął wyjaśniać jednemu Prawemu, że nie powinien tak mówić. Oboje zaczęli przedstawiać swoje argumenty, ale po krótkiej chwili Prawy zaczął podnosić ton. Wtedy tak go zdenerwował spokój w głosie Serdecznego, że prawie doszło do bójki.
Nasza frakcja wypiera się jednak agresji, dlatego razem z dziewczynami wkroczyłyśmy pomiędzy nich.
Prawy może był skory do bójek, ale jednak wychowany tak, by nie bić dziewczyn. W dodatku spodobała mu się Mindy. Dlatego szybko dał za wygraną, a potem przez dobry miesiąc za nią chodził i próbował sprawić, by byli parą, co jest nieco głupie, gdyż pochodzi z innej frakcji.

W szkole, jak zawsze, wszyscy biegają po korytarzach, zanim zaczną się lekcje. W tym dniu jednak panuje inna atmosfera, niż na co dzień. Każdy wie, że to ostatni dzień i można sobie pozwolić na więcej swobody. Zajęcia będą się odbywać tylko do lunchu, a potem przejdziemy przez testy przynależności. Sprawdzą nimi do jakiej frakcji mamy predyspozycje.
Jestem bardzo ciekawa, co mi wyjdzie. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, gdzie chciałabym się znaleźć, dlatego wynik testu jest dla mnie taki ważny.
Nie chcę do końca życia zostać w Serdeczności, ale jeśli podczas testu wyjdzie moja rodzinna frakcja - będę to musiała poważnie rozważyć.
Pierwsza lekcja, która mnie czeka to historia frakcji. Może to głupie, ale lubię ją, bo jest ciekawa. To chyba jedyna lekcja, oprócz wychowania fizycznego, która mnie nie nudzi.
W szkole mamy głupie zajęcia, nie to co u nas. W Serdeczności znajduje się mnóstwo kółek zainteresowań, na które rodzice zapisują swoje dzieci w wieku sześciu lat. Mindy ze swoim pięknym głosem chodzi na śpiew, Jessica na plastykę, a ja na taniec. Uczono mnie na nim nie tylko machać pupą w rytm muzyki, ale także różnych figur, na przykład szpagatu. Umiem też robić salto w tył i przód, co rzadko komu wychodzi, więc jestem z tego dumna.
Dochodzę do okna i widzę jak tłum Nieustraszonych w moim wieku wylewa się z pociągu. Wyglądają oni bardziej żywiołowo, niż ich przyjaciele, którzy mają za zadanie pilnować płotu.
Od szyby odrywa mnie krzyk. Dziewczęcy.
- Idiota! - Słyszę z głębi korytarza. Odwracam się, a tuż przed moimi oczami ukazują się plecy Prawego. Patrzę na niego ze zdziwieniem przez dobrą minutę, aż w końcu obraca się w moją stronę. Ciekawe czy odczuwał, że ktoś go obserwuje?
- Co? - Pyta. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy. Ma zielone oczy, ciemne włosy, pełne wargi i śniadą cerę. Jest przystojny, jednak nie skupiam się na tym, tylko na ranie na jego policzku. Długa i płytka, jak od kocich pazurów.
- Co ci się stało w twarz? - Pytam. Chłopak dotyka odruchowo policzek, zasłaniając na chwilę zadrapanie.
- Dziewczyna ze mną zerwała - odpowiada. Dziwię się przez chwilę, że to zrobił, jednak przypominam sobie z jakiej jest frakcji. Każdy inny na jego miejscu powiedziałby po prostu „nieważne”, ale Prawi zawsze ci wszystko powiedzą, bo oprócz kłamstwa wyrzekają się także sekretów.
- Musi mieć długie paznokcie - mówię bez zastanowienia, na co chłopak parska śmiechem. Jego ponura, jeszcze przed chwilą, twarz staje się bardziej przyjazna.
- Ma. Ja nie wiem jak ona daje radę stukać w klawisze na klawiaturze podczas lekcji technologii - śmieje się Prawy. Najwidoczniej nie tylko u nas nieznajomi potrafią rozmawiać jak starzy przyjaciele. Trochę to dziwne, bo nawet nie znam jego imienia, ale zdążyłam się już przyzwyczaić.
- To ona krzyknęła ten dziwny wyraz? - Pytam. Tego, co znaczy chciałam dowiedzieć się najpierw, ale rana na policzku pokrzyżowała moje plany.
- Tak - odpowiedział w końcu, przestając się śmiać. Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy i ciekawością w oczach. - Nie wiesz, co to znaczy idiota?
Kręcę głową, czym jeszcze bardziej go rozbawiam. Myślałam, że to my jesteśmy weseli.
- Idiota to inaczej debil - tłumaczy.
Muszę robić jeszcze bardziej zdezorientowaną minę niż przed chwilą, bo chłopak śmieje się jeszcze bardziej.
- Imbecyl? Down? Kretyn? - Próbuje dalej.
- Przykro mi, ale nie znam żadnego z tych słów - mówię. Nie wiem czy mam się wstydzić czy przyłączyć do jego śmiechu, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
- Wy, Serdeczni, chyba na serio nie znacie żadnych obraźliwych słów - oznajmia Prawy.
- A więc ta dziewczyna chciała cię obrazić? - Pytam. Cieszę się, że w końcu coś załapałam.
- Tak, dokładnie. - Chłopak robi minę, jakby się nad czymś zastanawiał. - Mówiąc idiota chciała wyrazić to, że jestem głupi delikatnie mówiąc, rozumiesz?
- Nie jesteś głupi - odpowiadam od razu. Szczerze mówiąc tymi jego próbami tłumaczenia przypomina mi trochę Erudytę, więc nie może być głupi, bo oni cenią mądrość.
- Ty chyba też, choć przez swoją niewiedzę się taka wydajesz - mówi Prawy, trochę mnie urażając. Nie jestem przyzwyczajona do takich słów.
- Sądzisz, że jestem idiotą?
- Jak już to idiotką - szczerzy się chłopak. To dziwne, że ktoś z innej frakcji uśmiecha się częściej, niż ja. - Ale na razie nie uważam cię za nią.
Nie wiem co o tym myśleć, więc po prostu się uśmiecham.
Z daleka dostrzegam moje przyjaciółki, które dopiero teraz wyszły z łazienki. Gdy tylko krzyżują ze mną wzrok dzwoni dzwonek na lekcję. Mindy szybko pędzi do innego sektora, a Jessica rusza w moją stronę, ponieważ pierwsze zajęcia mamy wspólne.
- Najwidoczniej musimy przerwać rozmowę. Miłego dnia - mówię na odchodne i ruszam w stronę przyjaciółki. Zanim go mijam wyłapuje jeszcze zdziwione spojrzenie jego oczu.
- Dzięki za poprawę humoru! - Słyszę po chwili za plecami. W środku robi mi się jakoś miło, może Serdeczność nie jest taka zła?

Obserwatorzy