W łazience o
poranku zawsze roi się od dziewcząt. To właśnie w tym momencie dnia najczęściej
spotykam nowych ludzi, którzy mnie komplementują. Albo ja ich.
Podczas mycia zębów raz po raz spoglądam na swoje odbicie i widzę osobę, która wygląda na bardzo delikatną. Gdybym zobaczyła taką dziewczynę na ulicy bałabym się przy niej cokolwiek zrobić, by jej nie połamać.
Zatrzymuję wzrok na swoich niebieskich oczach i dopiero wtedy dostrzegam iskrę, która mówi mi, że taka nie jestem. We wnętrzu czuję się kimś silnym. Kimś, kto potrafi stawić czoła otaczającemu go światu.
Przejeżdżam szczoteczką po zębach i czuję jak piana narasta w moich ustach. Jeszcze trochę i zacznę się nią dławić.
- Masz bardzo oryginalny kolor włosów - słyszę za swoimi plecami.
Obracam się gwałtownie i dostrzegam jakąś starszą dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałam. Próbuję coś odpowiedzieć, ale wydaję z siebie tylko bełkot. Nachylam się więc z powrotem w stronę zlewu i wypluwam zawartość mojej jamy ustnej.
- Dziękuję - odpowiadam i obrzucam wzrokiem dziewczynę. Szukam na jej ciele czegoś, co mogłabym pochwalić. W końcu decyduję się na oczy, które są duże i zielone. - Ty masz piękne oczy. Takie hipnotyzujące.
- Dzięki - mówi nieznajoma i uśmiecha się przyjaźnie, odpowiadam jej tym samym, a po chwili wracam do czynności, którą wykonywałam przed tym, jak mi przerwała.
Tym razem skupiam swój wzrok na włosach, które zawsze przykuwają uwagę. Są długie i ognistorude. Nie jestem tu jedyną osobą o takiej barwie włosów, ale jest ona z pewnością rzadko spotykana.
Spoglądam na prawą stronę, gdzie jedna z moich przyjaciółek, Mindy maluje sobie rzęsy, co jeszcze bardziej podkreśla jej piękne oczy. W naszej frakcji makijaż jest mile widziany, pod warunkiem, że jest on delikatny.
Zaczynam grzebać w kosmetyczce, przez moje palce przewija się niezliczona ilość rzeczy: krem do twarzy, balsam, pasta do zębów, szczotka do włosów, mydło, w końcu jednak wymacuję coś o kształcie walca. Jest to różowy błyszczyk, który nakładam sobie na wargi. Teraz wyglądam jeszcze bardziej dziewczęco, choć w zasadzie nie przeszkadza mi to.
- Mogę pożyczyć błyszczyk? - Słyszę głos ze swojej lewej. Nie muszę odwracać wzroku, bo wiem kto tam stoi. Jessica. Kolejna z moich przyjaciółek. Podaję jej kosmetyk jedną ręką, a drugą wyciągam z kosmetyczki szczotkę do włosów i zaczynam rozczesywać swoje długie pasma. - Dziękuję - dodaje.
- Nie ma za co - odpowiadam.
Znów zerkam w stronę Mindy, która tym razem smaruje swoje ręce kremem. Ona również wygląda delikatnie, chociaż ma trochę zadziorne rysy twarzy przez co wydaje się groźniejsza ode mnie. Czasami mam wrażenie, że tak jak ja odczuwa w sobie iskrę, ale to zapewne tylko złudzenie.
Gdy obrzucam wzrokiem całą naszą trójkę zdaję sobie sprawę, że każda z nas jest inna.
Wszystkie jesteśmy opalone, ale na tym podobieństwa się kończą. One obie są blondynkami, co mnie wyróżnia na tym tle, ale nie licząc tego jednego detalu najbardziej odcina się od nas Jessica. Ma ona uwydatnione kształty i pulchną twarzyczkę, podczas gdy my obie jesteśmy szczupłe i mamy wystające kości policzkowe. Mindy jest przy tym dużo ładniejsza ode mnie i widać to choćby po tym ilu chłopców się za nią ogląda.
- Jesteś śliczna - mówię, patrząc prosto w oczy swojej przyjaciółki. Uśmiecha się do mnie, przez co wygląda jeszcze bardziej uroczo.
- Dziękuję - odpowiada, chowając krem do torebki. - Wy też jesteście piękne.
Uśmiecham się, ale tylko ustami, bo, choć wszyscy mnie tu dowartościowują, ja wcale nie czuję się piękna. Kieruję wzrok na Jessicę, u której pojawiły się pucki na twarzy. Jej oczy także się uśmiechają. Najwidoczniej ona docenia każdy komplement z całego serca.
Podczas mycia zębów raz po raz spoglądam na swoje odbicie i widzę osobę, która wygląda na bardzo delikatną. Gdybym zobaczyła taką dziewczynę na ulicy bałabym się przy niej cokolwiek zrobić, by jej nie połamać.
Zatrzymuję wzrok na swoich niebieskich oczach i dopiero wtedy dostrzegam iskrę, która mówi mi, że taka nie jestem. We wnętrzu czuję się kimś silnym. Kimś, kto potrafi stawić czoła otaczającemu go światu.
Przejeżdżam szczoteczką po zębach i czuję jak piana narasta w moich ustach. Jeszcze trochę i zacznę się nią dławić.
- Masz bardzo oryginalny kolor włosów - słyszę za swoimi plecami.
Obracam się gwałtownie i dostrzegam jakąś starszą dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałam. Próbuję coś odpowiedzieć, ale wydaję z siebie tylko bełkot. Nachylam się więc z powrotem w stronę zlewu i wypluwam zawartość mojej jamy ustnej.
- Dziękuję - odpowiadam i obrzucam wzrokiem dziewczynę. Szukam na jej ciele czegoś, co mogłabym pochwalić. W końcu decyduję się na oczy, które są duże i zielone. - Ty masz piękne oczy. Takie hipnotyzujące.
- Dzięki - mówi nieznajoma i uśmiecha się przyjaźnie, odpowiadam jej tym samym, a po chwili wracam do czynności, którą wykonywałam przed tym, jak mi przerwała.
Tym razem skupiam swój wzrok na włosach, które zawsze przykuwają uwagę. Są długie i ognistorude. Nie jestem tu jedyną osobą o takiej barwie włosów, ale jest ona z pewnością rzadko spotykana.
Spoglądam na prawą stronę, gdzie jedna z moich przyjaciółek, Mindy maluje sobie rzęsy, co jeszcze bardziej podkreśla jej piękne oczy. W naszej frakcji makijaż jest mile widziany, pod warunkiem, że jest on delikatny.
Zaczynam grzebać w kosmetyczce, przez moje palce przewija się niezliczona ilość rzeczy: krem do twarzy, balsam, pasta do zębów, szczotka do włosów, mydło, w końcu jednak wymacuję coś o kształcie walca. Jest to różowy błyszczyk, który nakładam sobie na wargi. Teraz wyglądam jeszcze bardziej dziewczęco, choć w zasadzie nie przeszkadza mi to.
- Mogę pożyczyć błyszczyk? - Słyszę głos ze swojej lewej. Nie muszę odwracać wzroku, bo wiem kto tam stoi. Jessica. Kolejna z moich przyjaciółek. Podaję jej kosmetyk jedną ręką, a drugą wyciągam z kosmetyczki szczotkę do włosów i zaczynam rozczesywać swoje długie pasma. - Dziękuję - dodaje.
- Nie ma za co - odpowiadam.
Znów zerkam w stronę Mindy, która tym razem smaruje swoje ręce kremem. Ona również wygląda delikatnie, chociaż ma trochę zadziorne rysy twarzy przez co wydaje się groźniejsza ode mnie. Czasami mam wrażenie, że tak jak ja odczuwa w sobie iskrę, ale to zapewne tylko złudzenie.
Gdy obrzucam wzrokiem całą naszą trójkę zdaję sobie sprawę, że każda z nas jest inna.
Wszystkie jesteśmy opalone, ale na tym podobieństwa się kończą. One obie są blondynkami, co mnie wyróżnia na tym tle, ale nie licząc tego jednego detalu najbardziej odcina się od nas Jessica. Ma ona uwydatnione kształty i pulchną twarzyczkę, podczas gdy my obie jesteśmy szczupłe i mamy wystające kości policzkowe. Mindy jest przy tym dużo ładniejsza ode mnie i widać to choćby po tym ilu chłopców się za nią ogląda.
- Jesteś śliczna - mówię, patrząc prosto w oczy swojej przyjaciółki. Uśmiecha się do mnie, przez co wygląda jeszcze bardziej uroczo.
- Dziękuję - odpowiada, chowając krem do torebki. - Wy też jesteście piękne.
Uśmiecham się, ale tylko ustami, bo, choć wszyscy mnie tu dowartościowują, ja wcale nie czuję się piękna. Kieruję wzrok na Jessicę, u której pojawiły się pucki na twarzy. Jej oczy także się uśmiechają. Najwidoczniej ona docenia każdy komplement z całego serca.
Po śniadaniu
wszystkie szesnastolatki wybiegają wesoło na zewnątrz. Na łące łączymy się za
ręce w kilka długich łańcuchów i udajemy wspólnie w stronę ogrodzenia. Po nas
przyjdzie kolej na młodszy rocznik i tak dalej, aż do pierwszoklasistów. To
taka śmieszna tradycja.
Przy bramie natykamy się, jak co dzień na Nieustraszonych. To ludzie z innej frakcji, których głównym zadaniem jest pilnowanie ogrodzenia wokół miasta, a jako że nasza frakcja, Serdeczność, znajduje się po za jego bramami napotykamy ich za każdym razem, gdy jedziemy do szkoły.
Osoby pilnujące naszej bramy wcale nie są ode mnie dużo starsze, z tego względu, że u Nieustraszonych ceni się młodość i siłę do działania, ponieważ główną cechą, którą pielęgnują jest odwaga.
Strażnicy przepuszczają nas przez bramę pojedynczo, a gdy ktoś próbuje się do nich odezwać ponaglają go. Zdaję mi się, że nie lubią z nami rozmawiać.
Autobus przyjeżdża zanim wszyscy przechodzą na drugą stronę, więc Nieustraszeni pozwalają na dziki bieg przez bramę.
Przeciskamy się przez siebie i wrzeszczymy na cały głos, co jest dosyć przyjemne. W tym momencie dnia u naszych ochroniarzy można dostrzec cienie uśmiechu, pewnie dlatego że przypominamy wtedy ich, gdy manifestują swoją dzikość. Z tą różnicą, że my robimy to z radości.
Ci, którzy wchodzili gęsiego, zdążyli usadowić się już na tylnych siedzeniach. Tam zawsze zasiada Serdeczność. Cała reszta musi usiąść bliżej środka. Zawsze jednak każdy z nas ma miejsce, dlatego że mieszkamy najdalej i autobus przyjeżdża najpierw do naszej frakcji. Dalsza trasa to Altruizm, Erudycja i Prawość. Nieustraszeni docierają do szkoły pociągiem, dlatego nigdy nie jeżdżą z nami.
Jak zawsze na początku trasy jest wesoło. Wszyscy wspólnie gramy w zgadywanki, poznając się przy tym jeszcze bardziej. Mimo, że nie znam wszystkich rówieśników ze swojej frakcji każdy tutaj zachowuje się tak, jakby był moim przyjacielem od dobrych kilku lat.
- Teraz Mady - mówi wesoło jakiś chłopak. To zaskakujące, ile nieznajomych może znać twoje imię. Właśnie mam wybrać jakiś przedmiot do opisania, gdy zaczynają się nierówności na trasie.
Każdy prostuje się na fotelu i zaczyna szeptać z osobą obok albo tak jak ja patrzy przez okno. Dziury na drodze oznaczają, że wjeżdżamy na jedyny niewyremontowany teren, czyli Altruizm.
Moje ciało co chwila podskakuje. Czuję się jak piłeczka, którą ktoś odbija od ziemi.
Szereg wyglądających jednakowo domków pojawia się na horyzoncie. Po chwili za oknem można dostrzec tłumek ludzi ubranych w długie, szare stroje. Na pierwszy rzut oka wszyscy wyglądają tak samo, jakby nie mieli własnych osobowości, tylko byli kolejnymi kopiami jakiegoś człowieka.
Cała ta gromada wchodzi do autobusu i zajmuje miejsca przed nami. I tak pewnie ustąpią Prawym, którzy nie będą mieli gdzie usiąść jako ostatni.
Wszyscy Altruiści siedzą sztywno, a ich jedynym zajęciem jest przyglądanie się raz po raz nam.
W pewnym momencie łapię spojrzenie jakiegoś chłopaka, który natychmiast opuszcza wzrok na znak uniżenia i zawstydzenia. Odwraca głowę, ale po kilku minutach znowu patrzy na mnie, a dokładniej na moje włosy. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy zanim znowu trafiam na oczy. Gdy nasz wzrok się krzyżuje uśmiecham się do niego, by sprawdzić czy zrobi to, co ja czy raczej postąpi tak samo jak przed chwilą. Chłopak mocuje się ze sobą przez chwilę i, w końcu, unosi kąciki ust, po czym i tak spuszcza wzrok. Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć uśmiechniętego Altruistę. To dziwny widok, bo zazwyczaj ta frakcja kojarzy się wszystkim z powagą.
Nawet nie zauważam, kiedy w autobusie robi się niebiesko. Sweterki, okularki, wymyślne fryzury dziewcząt i to aroganckie zachowanie sprawia, że nie przepadam za Erudytami. Jednakże nie oceniam każdego z nich z osobna, tylko całą grupę. Może w rzeczywistości są przyjaźni, ja jednak nie mam ochoty przechodzić do ich frakcji by to sprawdzić.
Gdy Erudyci siadają w autobusie pozostaje tylko trochę wolnych miejsc. Teraz Altruiści obrzucają wzrokiem ich, a oni po prostu czytają, dlatego panuje cisza, którą przerywa dopiero wejście Prawych. Część Altruistów, tak jak przypuszczałam, wstaje i ustępuje miejsc, więc przed nami robi się głośno od rozmów.
U Prawych najważniejsza jest szczerość, a u nas życzliwość, dlatego nie zgadzamy się w niektórych kwestiach. Na przykład, gdy ktoś wygląda nieładnie nasze zwyczaje nakazują znaleźć jakieś szczegóły, które nam się w nim podobają i pochwalić je, nie wspominając o całej reszcie. Prawi natomiast powiedzą mu prosto z mostu, że jest on brzydki.
Zdarzyło się, że nasz kolega z Serdeczności zaczął wyjaśniać jednemu Prawemu, że nie powinien tak mówić. Oboje zaczęli przedstawiać swoje argumenty, ale po krótkiej chwili Prawy zaczął podnosić ton. Wtedy tak go zdenerwował spokój w głosie Serdecznego, że prawie doszło do bójki.
Nasza frakcja wypiera się jednak agresji, dlatego razem z dziewczynami wkroczyłyśmy pomiędzy nich.
Prawy może był skory do bójek, ale jednak wychowany tak, by nie bić dziewczyn. W dodatku spodobała mu się Mindy. Dlatego szybko dał za wygraną, a potem przez dobry miesiąc za nią chodził i próbował sprawić, by byli parą, co jest nieco głupie, gdyż pochodzi z innej frakcji.
Przy bramie natykamy się, jak co dzień na Nieustraszonych. To ludzie z innej frakcji, których głównym zadaniem jest pilnowanie ogrodzenia wokół miasta, a jako że nasza frakcja, Serdeczność, znajduje się po za jego bramami napotykamy ich za każdym razem, gdy jedziemy do szkoły.
Osoby pilnujące naszej bramy wcale nie są ode mnie dużo starsze, z tego względu, że u Nieustraszonych ceni się młodość i siłę do działania, ponieważ główną cechą, którą pielęgnują jest odwaga.
Strażnicy przepuszczają nas przez bramę pojedynczo, a gdy ktoś próbuje się do nich odezwać ponaglają go. Zdaję mi się, że nie lubią z nami rozmawiać.
Autobus przyjeżdża zanim wszyscy przechodzą na drugą stronę, więc Nieustraszeni pozwalają na dziki bieg przez bramę.
Przeciskamy się przez siebie i wrzeszczymy na cały głos, co jest dosyć przyjemne. W tym momencie dnia u naszych ochroniarzy można dostrzec cienie uśmiechu, pewnie dlatego że przypominamy wtedy ich, gdy manifestują swoją dzikość. Z tą różnicą, że my robimy to z radości.
Ci, którzy wchodzili gęsiego, zdążyli usadowić się już na tylnych siedzeniach. Tam zawsze zasiada Serdeczność. Cała reszta musi usiąść bliżej środka. Zawsze jednak każdy z nas ma miejsce, dlatego że mieszkamy najdalej i autobus przyjeżdża najpierw do naszej frakcji. Dalsza trasa to Altruizm, Erudycja i Prawość. Nieustraszeni docierają do szkoły pociągiem, dlatego nigdy nie jeżdżą z nami.
Jak zawsze na początku trasy jest wesoło. Wszyscy wspólnie gramy w zgadywanki, poznając się przy tym jeszcze bardziej. Mimo, że nie znam wszystkich rówieśników ze swojej frakcji każdy tutaj zachowuje się tak, jakby był moim przyjacielem od dobrych kilku lat.
- Teraz Mady - mówi wesoło jakiś chłopak. To zaskakujące, ile nieznajomych może znać twoje imię. Właśnie mam wybrać jakiś przedmiot do opisania, gdy zaczynają się nierówności na trasie.
Każdy prostuje się na fotelu i zaczyna szeptać z osobą obok albo tak jak ja patrzy przez okno. Dziury na drodze oznaczają, że wjeżdżamy na jedyny niewyremontowany teren, czyli Altruizm.
Moje ciało co chwila podskakuje. Czuję się jak piłeczka, którą ktoś odbija od ziemi.
Szereg wyglądających jednakowo domków pojawia się na horyzoncie. Po chwili za oknem można dostrzec tłumek ludzi ubranych w długie, szare stroje. Na pierwszy rzut oka wszyscy wyglądają tak samo, jakby nie mieli własnych osobowości, tylko byli kolejnymi kopiami jakiegoś człowieka.
Cała ta gromada wchodzi do autobusu i zajmuje miejsca przed nami. I tak pewnie ustąpią Prawym, którzy nie będą mieli gdzie usiąść jako ostatni.
Wszyscy Altruiści siedzą sztywno, a ich jedynym zajęciem jest przyglądanie się raz po raz nam.
W pewnym momencie łapię spojrzenie jakiegoś chłopaka, który natychmiast opuszcza wzrok na znak uniżenia i zawstydzenia. Odwraca głowę, ale po kilku minutach znowu patrzy na mnie, a dokładniej na moje włosy. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy zanim znowu trafiam na oczy. Gdy nasz wzrok się krzyżuje uśmiecham się do niego, by sprawdzić czy zrobi to, co ja czy raczej postąpi tak samo jak przed chwilą. Chłopak mocuje się ze sobą przez chwilę i, w końcu, unosi kąciki ust, po czym i tak spuszcza wzrok. Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć uśmiechniętego Altruistę. To dziwny widok, bo zazwyczaj ta frakcja kojarzy się wszystkim z powagą.
Nawet nie zauważam, kiedy w autobusie robi się niebiesko. Sweterki, okularki, wymyślne fryzury dziewcząt i to aroganckie zachowanie sprawia, że nie przepadam za Erudytami. Jednakże nie oceniam każdego z nich z osobna, tylko całą grupę. Może w rzeczywistości są przyjaźni, ja jednak nie mam ochoty przechodzić do ich frakcji by to sprawdzić.
Gdy Erudyci siadają w autobusie pozostaje tylko trochę wolnych miejsc. Teraz Altruiści obrzucają wzrokiem ich, a oni po prostu czytają, dlatego panuje cisza, którą przerywa dopiero wejście Prawych. Część Altruistów, tak jak przypuszczałam, wstaje i ustępuje miejsc, więc przed nami robi się głośno od rozmów.
U Prawych najważniejsza jest szczerość, a u nas życzliwość, dlatego nie zgadzamy się w niektórych kwestiach. Na przykład, gdy ktoś wygląda nieładnie nasze zwyczaje nakazują znaleźć jakieś szczegóły, które nam się w nim podobają i pochwalić je, nie wspominając o całej reszcie. Prawi natomiast powiedzą mu prosto z mostu, że jest on brzydki.
Zdarzyło się, że nasz kolega z Serdeczności zaczął wyjaśniać jednemu Prawemu, że nie powinien tak mówić. Oboje zaczęli przedstawiać swoje argumenty, ale po krótkiej chwili Prawy zaczął podnosić ton. Wtedy tak go zdenerwował spokój w głosie Serdecznego, że prawie doszło do bójki.
Nasza frakcja wypiera się jednak agresji, dlatego razem z dziewczynami wkroczyłyśmy pomiędzy nich.
Prawy może był skory do bójek, ale jednak wychowany tak, by nie bić dziewczyn. W dodatku spodobała mu się Mindy. Dlatego szybko dał za wygraną, a potem przez dobry miesiąc za nią chodził i próbował sprawić, by byli parą, co jest nieco głupie, gdyż pochodzi z innej frakcji.
W szkole, jak
zawsze, wszyscy biegają po korytarzach, zanim zaczną się lekcje. W tym dniu
jednak panuje inna atmosfera, niż na co dzień. Każdy wie, że to ostatni dzień i
można sobie pozwolić na więcej swobody. Zajęcia będą się odbywać tylko do
lunchu, a potem przejdziemy przez testy przynależności. Sprawdzą nimi do jakiej
frakcji mamy predyspozycje.
Jestem bardzo ciekawa, co mi wyjdzie. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, gdzie chciałabym się znaleźć, dlatego wynik testu jest dla mnie taki ważny.
Nie chcę do końca życia zostać w Serdeczności, ale jeśli podczas testu wyjdzie moja rodzinna frakcja - będę to musiała poważnie rozważyć.
Pierwsza lekcja, która mnie czeka to historia frakcji. Może to głupie, ale lubię ją, bo jest ciekawa. To chyba jedyna lekcja, oprócz wychowania fizycznego, która mnie nie nudzi.
W szkole mamy głupie zajęcia, nie to co u nas. W Serdeczności znajduje się mnóstwo kółek zainteresowań, na które rodzice zapisują swoje dzieci w wieku sześciu lat. Mindy ze swoim pięknym głosem chodzi na śpiew, Jessica na plastykę, a ja na taniec. Uczono mnie na nim nie tylko machać pupą w rytm muzyki, ale także różnych figur, na przykład szpagatu. Umiem też robić salto w tył i przód, co rzadko komu wychodzi, więc jestem z tego dumna.
Dochodzę do okna i widzę jak tłum Nieustraszonych w moim wieku wylewa się z pociągu. Wyglądają oni bardziej żywiołowo, niż ich przyjaciele, którzy mają za zadanie pilnować płotu.
Od szyby odrywa mnie krzyk. Dziewczęcy.
- Idiota! - Słyszę z głębi korytarza. Odwracam się, a tuż przed moimi oczami ukazują się plecy Prawego. Patrzę na niego ze zdziwieniem przez dobrą minutę, aż w końcu obraca się w moją stronę. Ciekawe czy odczuwał, że ktoś go obserwuje?
- Co? - Pyta. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy. Ma zielone oczy, ciemne włosy, pełne wargi i śniadą cerę. Jest przystojny, jednak nie skupiam się na tym, tylko na ranie na jego policzku. Długa i płytka, jak od kocich pazurów.
- Co ci się stało w twarz? - Pytam. Chłopak dotyka odruchowo policzek, zasłaniając na chwilę zadrapanie.
- Dziewczyna ze mną zerwała - odpowiada. Dziwię się przez chwilę, że to zrobił, jednak przypominam sobie z jakiej jest frakcji. Każdy inny na jego miejscu powiedziałby po prostu „nieważne”, ale Prawi zawsze ci wszystko powiedzą, bo oprócz kłamstwa wyrzekają się także sekretów.
- Musi mieć długie paznokcie - mówię bez zastanowienia, na co chłopak parska śmiechem. Jego ponura, jeszcze przed chwilą, twarz staje się bardziej przyjazna.
- Ma. Ja nie wiem jak ona daje radę stukać w klawisze na klawiaturze podczas lekcji technologii - śmieje się Prawy. Najwidoczniej nie tylko u nas nieznajomi potrafią rozmawiać jak starzy przyjaciele. Trochę to dziwne, bo nawet nie znam jego imienia, ale zdążyłam się już przyzwyczaić.
- To ona krzyknęła ten dziwny wyraz? - Pytam. Tego, co znaczy chciałam dowiedzieć się najpierw, ale rana na policzku pokrzyżowała moje plany.
- Tak - odpowiedział w końcu, przestając się śmiać. Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy i ciekawością w oczach. - Nie wiesz, co to znaczy idiota?
Kręcę głową, czym jeszcze bardziej go rozbawiam. Myślałam, że to my jesteśmy weseli.
- Idiota to inaczej debil - tłumaczy.
Jestem bardzo ciekawa, co mi wyjdzie. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, gdzie chciałabym się znaleźć, dlatego wynik testu jest dla mnie taki ważny.
Nie chcę do końca życia zostać w Serdeczności, ale jeśli podczas testu wyjdzie moja rodzinna frakcja - będę to musiała poważnie rozważyć.
Pierwsza lekcja, która mnie czeka to historia frakcji. Może to głupie, ale lubię ją, bo jest ciekawa. To chyba jedyna lekcja, oprócz wychowania fizycznego, która mnie nie nudzi.
W szkole mamy głupie zajęcia, nie to co u nas. W Serdeczności znajduje się mnóstwo kółek zainteresowań, na które rodzice zapisują swoje dzieci w wieku sześciu lat. Mindy ze swoim pięknym głosem chodzi na śpiew, Jessica na plastykę, a ja na taniec. Uczono mnie na nim nie tylko machać pupą w rytm muzyki, ale także różnych figur, na przykład szpagatu. Umiem też robić salto w tył i przód, co rzadko komu wychodzi, więc jestem z tego dumna.
Dochodzę do okna i widzę jak tłum Nieustraszonych w moim wieku wylewa się z pociągu. Wyglądają oni bardziej żywiołowo, niż ich przyjaciele, którzy mają za zadanie pilnować płotu.
Od szyby odrywa mnie krzyk. Dziewczęcy.
- Idiota! - Słyszę z głębi korytarza. Odwracam się, a tuż przed moimi oczami ukazują się plecy Prawego. Patrzę na niego ze zdziwieniem przez dobrą minutę, aż w końcu obraca się w moją stronę. Ciekawe czy odczuwał, że ktoś go obserwuje?
- Co? - Pyta. Przyglądam się przez chwilę jego twarzy. Ma zielone oczy, ciemne włosy, pełne wargi i śniadą cerę. Jest przystojny, jednak nie skupiam się na tym, tylko na ranie na jego policzku. Długa i płytka, jak od kocich pazurów.
- Co ci się stało w twarz? - Pytam. Chłopak dotyka odruchowo policzek, zasłaniając na chwilę zadrapanie.
- Dziewczyna ze mną zerwała - odpowiada. Dziwię się przez chwilę, że to zrobił, jednak przypominam sobie z jakiej jest frakcji. Każdy inny na jego miejscu powiedziałby po prostu „nieważne”, ale Prawi zawsze ci wszystko powiedzą, bo oprócz kłamstwa wyrzekają się także sekretów.
- Musi mieć długie paznokcie - mówię bez zastanowienia, na co chłopak parska śmiechem. Jego ponura, jeszcze przed chwilą, twarz staje się bardziej przyjazna.
- Ma. Ja nie wiem jak ona daje radę stukać w klawisze na klawiaturze podczas lekcji technologii - śmieje się Prawy. Najwidoczniej nie tylko u nas nieznajomi potrafią rozmawiać jak starzy przyjaciele. Trochę to dziwne, bo nawet nie znam jego imienia, ale zdążyłam się już przyzwyczaić.
- To ona krzyknęła ten dziwny wyraz? - Pytam. Tego, co znaczy chciałam dowiedzieć się najpierw, ale rana na policzku pokrzyżowała moje plany.
- Tak - odpowiedział w końcu, przestając się śmiać. Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy i ciekawością w oczach. - Nie wiesz, co to znaczy idiota?
Kręcę głową, czym jeszcze bardziej go rozbawiam. Myślałam, że to my jesteśmy weseli.
- Idiota to inaczej debil - tłumaczy.
Muszę robić
jeszcze bardziej zdezorientowaną minę niż przed chwilą, bo chłopak śmieje się
jeszcze bardziej.
- Imbecyl? Down?
Kretyn? - Próbuje dalej.
- Przykro mi, ale nie znam żadnego z tych słów - mówię. Nie wiem czy mam się wstydzić czy przyłączyć do jego śmiechu, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
- Wy, Serdeczni, chyba na serio nie znacie żadnych obraźliwych słów - oznajmia Prawy.
- A więc ta dziewczyna chciała cię obrazić? - Pytam. Cieszę się, że w końcu coś załapałam.
- Tak, dokładnie. - Chłopak robi minę, jakby się nad czymś zastanawiał. - Mówiąc idiota chciała wyrazić to, że jestem głupi delikatnie mówiąc, rozumiesz?
- Nie jesteś głupi - odpowiadam od razu. Szczerze mówiąc tymi jego próbami tłumaczenia przypomina mi trochę Erudytę, więc nie może być głupi, bo oni cenią mądrość.
- Ty chyba też, choć przez swoją niewiedzę się taka wydajesz - mówi Prawy, trochę mnie urażając. Nie jestem przyzwyczajona do takich słów.
- Sądzisz, że jestem idiotą?
- Jak już to idiotką - szczerzy się chłopak. To dziwne, że ktoś z innej frakcji uśmiecha się częściej, niż ja. - Ale na razie nie uważam cię za nią.
Nie wiem co o tym myśleć, więc po prostu się uśmiecham.
Z daleka dostrzegam moje przyjaciółki, które dopiero teraz wyszły z łazienki. Gdy tylko krzyżują ze mną wzrok dzwoni dzwonek na lekcję. Mindy szybko pędzi do innego sektora, a Jessica rusza w moją stronę, ponieważ pierwsze zajęcia mamy wspólne.
- Najwidoczniej musimy przerwać rozmowę. Miłego dnia - mówię na odchodne i ruszam w stronę przyjaciółki. Zanim go mijam wyłapuje jeszcze zdziwione spojrzenie jego oczu.
- Dzięki za poprawę humoru! - Słyszę po chwili za plecami. W środku robi mi się jakoś miło, może Serdeczność nie jest taka zła?
- Przykro mi, ale nie znam żadnego z tych słów - mówię. Nie wiem czy mam się wstydzić czy przyłączyć do jego śmiechu, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
- Wy, Serdeczni, chyba na serio nie znacie żadnych obraźliwych słów - oznajmia Prawy.
- A więc ta dziewczyna chciała cię obrazić? - Pytam. Cieszę się, że w końcu coś załapałam.
- Tak, dokładnie. - Chłopak robi minę, jakby się nad czymś zastanawiał. - Mówiąc idiota chciała wyrazić to, że jestem głupi delikatnie mówiąc, rozumiesz?
- Nie jesteś głupi - odpowiadam od razu. Szczerze mówiąc tymi jego próbami tłumaczenia przypomina mi trochę Erudytę, więc nie może być głupi, bo oni cenią mądrość.
- Ty chyba też, choć przez swoją niewiedzę się taka wydajesz - mówi Prawy, trochę mnie urażając. Nie jestem przyzwyczajona do takich słów.
- Sądzisz, że jestem idiotą?
- Jak już to idiotką - szczerzy się chłopak. To dziwne, że ktoś z innej frakcji uśmiecha się częściej, niż ja. - Ale na razie nie uważam cię za nią.
Nie wiem co o tym myśleć, więc po prostu się uśmiecham.
Z daleka dostrzegam moje przyjaciółki, które dopiero teraz wyszły z łazienki. Gdy tylko krzyżują ze mną wzrok dzwoni dzwonek na lekcję. Mindy szybko pędzi do innego sektora, a Jessica rusza w moją stronę, ponieważ pierwsze zajęcia mamy wspólne.
- Najwidoczniej musimy przerwać rozmowę. Miłego dnia - mówię na odchodne i ruszam w stronę przyjaciółki. Zanim go mijam wyłapuje jeszcze zdziwione spojrzenie jego oczu.
- Dzięki za poprawę humoru! - Słyszę po chwili za plecami. W środku robi mi się jakoś miło, może Serdeczność nie jest taka zła?
Główna bohaterka jest świetna. Szkoda, że ja wiem, co niektóre wyrazy znaczą. Chciałabym trwać w niewiedzy, niż wiedzieć to, co teraz wiem. :D
OdpowiedzUsuńPłomienne włosy. *.* Rany, jak ja bym chciała mieć takie. *.* Jak na razie mam lekki odcień rudego (wiwat farby do włosów!), ale nie mam takiego efektu, jaki chciałam osiągnąć. :C
Rozdział jest świetny. Cieszę się, że utrzymałaś poziom, który teraz ci narzuciłam. Mam nadzieję, że tak zostanie! Bo jak nie to znowu cię czeka wizja dziecka z piaskownicy, z... :3
Co tu jeszcze napisać... Hm... Może będzie lepiej, jeżeli więcej myśli zostawię na pozostałe rozdziały.
Masz tego bloga nie zaniedbywać! On ma być pielęgnowany, podlewany nowymi wpisami, rozumiesz? Bo jak nie to cię znajdę! :D
Życzę weny!
woow otworzyłaś mi serce jesteś mega juhu xd
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę FF o Niezgodnej, ale chyba zacznę ich szukać :D
OdpowiedzUsuńTa scena, kiedy ten chłopak jej tłumaczył co to znaczy "idiota"... Pękłam ze śmiechu :D
Podejrzewam, że Mady będzie Niezgodną... ;) I strasznie mnie ciekawi, jak to wszystko opiszesz, uczucia i te inne :D i pisz, pisz, pisz! Weny ;)
N. K. K.
No i dodaję Cię do linków :D
Usuńhahhaha ! To jest bardzo fajne! Zaskakująca historia :d
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka podoba mi się, szczególnie jej urocza niewiedza!
Dziękuję. ^^
UsuńŁał, po prostu niesamowie. Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń