Muzyka

15 grudnia 2013

Rozdział VI

    Zaraz za mną skacze jakaś Altruistka. Jak przez mgłę pamiętam jej imię. Vanessa? Nie to nie to. Głowa znów zaczyna mi tak pulsować, że aż bębenki pękają. A Erudyci mówią, że myślenie nie boli.
    - Altruistka? - Dziwi się ten chłopak, który mi pomógł.
    - Myślisz, że przez to jestem gorsza? - Dziewczyna naciera na niego. Twarz chłopaka zmienia się ze spokojnej na nieco rozdrażnioną.
    - Z pewnością jesteś pyskata i skora do bójek - odpowiada jej.
    - Czyli idealnie pasuje do naszej frakcji. - Śmieje się jakaś nieco starsza ode mnie dziewczyna.
    - Od kiedy jesteś tak pozytywnie nastawiona do Altruistów, Lauren? - pyta ten, który mi pomógł.
    - Od dziś nie należę już do tej denerwującej frakcji. - Vanessa, czy jak jej tam przewraca oczami.
    - Ale do naszej również na razie nie należysz. - Uśmiecha się szyderczo Lauren.
    - Jeszcze. - Dziewczyna wymawia to słowo z naciskiem, po czym zdejmuje z siebie ponury, szary strój, zostając w samej podkoszulce.
    Altruista, który nie jest owinięty od stóp do głów to z pewnością niecodzienny widok. Wpatruję się w nią z zaciekawieniem, ale chyba zbyt intensywnie, bo po chwili obraca się i spogląda na mnie wzrokiem, który mógłby zabić.
    - Twój śmiech zrobił sobie wolne? - pyta. Nie mam pojęcia, co na to odpowiedzieć. Po mojej głowie przelatują niezliczone znaki zapytania. Na szczęście przerywa nam Altruista, który przed chwilą skoczył z wiaduktu.
    - Victorio! Ty skoczyłaś z budynku?! I to jako druga?! - wrzeszczy chłopak, po czym podbiega do nas. - Z twoim lękiem wysokości myślałem, że to niemożliwe.
    - Zamknij się, nie wszyscy muszą wiedzieć, że mam lęk wysokości. A skoro ta wariatka skoczyła i nic się jej nie stało, nie mogłam być gorsza. - Victoria krzyżuje ręce na piersi.
    Próbuje sobie przypomnieć czemu jest do mnie tak pesymistycznie nastawiona, ale moja głowa znowu mi pulsuje.
    - Daj spokój. Serdeczni są po prostu weseli. - Altruista wzrusza ramionami. - Przyznasz, że to dość zabawne.
    - Zabawne jest to, że mówicie o Mady jakby jej tu nie było - odzywa się Lauren, po czym klepie mnie po plecach. - Nasz skoczek numer jeden chyba zapomniał języka w gębie.
    - Może po prostu uważa wtrącanie się do tej kłótni za bezsensowne zachowanie - mówi Nieustraszony, który nazwał Victorię "pyskatą".
    - Bierzesz wszystko zbyt poważnie, Cztery - odpowiada mu dziewczyna.
    - Cztery to liczba - wypalam, nie zastanawiając się nawet.
    - Tak. Jakiś problem? - pyta chłopak, na co kręcę głową.

    Gdy wszyscy nowicjusze są już wśród nas, Lauren i Cztery oprowadzają nas po jaskini. Jest w niej strasznie ciemno, ale na szczęście nie boję się ciemności. Ściany są z kamienia, a sufit coraz bardziej się obniża. Lampy oświetlające korytarz rozmieszczono w dużych odstępach od siebie. Przy którejś z nich nasi przewodnicy stają i odwracają się twarzami do nas.
    - Tu się rozdzielamy - mówi Lauren, po czym patrzy na grupkę Nieustraszonych. - Wy idziecie ze mną, myślę, że nie trzeba was oprowadzać.
    Dziewczyna znika w ciemności, a za nią stopniowo każdy z nowicjuszy urodzonych w tej frakcji. Przyglądam się tym, którzy zostali. Jest nas tylko ośmioro. Z Serdeczności jestem tylko ja, z Altruizmu dwie osoby, z Erudycji również dwie, a z Prawości trzy.
    - Pracuje w sali kontroli - zwraca się do nas Cztery. - Ale przez kilka najbliższych tygodni będę waszym instruktorem. Nazywam się Cztery.
    - To liczba - odzywa się jakiś Prawy, na co instruktor przewraca oczami.
    - Tak. Już mi to uświadomiono. - Na dźwięk tych słów czuję, że się rumienię. - Teraz pójdziemy do Jamy, którą pewnego dnia nauczycie się kochać.
    - Ciekawa nazwa. - Kimberly parska śmiechem. Cztery mierzy ją wzrokiem, ale ona tylko uśmiecha się do niego szyderczo.
    - Jak się nazywasz?
    - Kim - wymawia dźwięcznie dziewczyna, uśmiechając się jeszcze szerzej.
    Mam wrażenie, że instruktor chce jej coś odpowiedzieć, ale chyba się powstrzymuje. Zamiast tego rusza po prostu w stronę cienia na końcu tunelu, a my podążamy za nim. Po chwili otwiera podwójne drzwi i wchodzimy do miejsca zwanego "Jamą".
    Jest to ogromna podziemna jaskinia. Skalne ściany wznoszą się na wysokość kilku pięter. Są strasznie nierówne. Wykuto w nich pomieszczenia na różne potrzeby, które połączono ze sobą wąskimi ścieżkami. Nie ma barierek, które chroniłyby przed upadkiem, ale to w końcu Nieustraszoność. Może to dziwne, ale ten widok wcale mnie nie przeraża. Serce bije normalnie, za to umysł jakby chciał się wyrwać z mojej głowy i zobaczyć jeszcze więcej.
    Sklepienie Jamy tworzą szklane szyby. Ponad nimi znajduje się gmach, z którego dochodzi światło. Nad ścieżkami wiszą niebieskie lampy. Świecą tym mocniej, im mniej światła słonecznego trafia na dany obszar.
    Wokół nas roi się od młodych ludzi ubranych na czarno. Rozmawiają, gestykulują, a wszystko to robią z niesamowitą energią. Przypomina mi to trochę mój dom. U nas również wszystko robi się żywiołowo. Uśmiecham się delikatnie pod nosem.
    - Chodźcie za mną - odzywa się Cztery. - Pokażę wam przepaść.
    Przechodzą mnie dreszcze, choć w zasadzie nie wiem czemu. Instruktor prowadzi nas na prawą stronę jaskini, gdzie jest ciemniej. Podłoga kończy się żelazną barierką. Im bliżej do niej podchodzę, tym wyraźniej słyszę wodę, rozbijającą się o skały. Ten dźwięk jest z jednej strony straszny, z drugiej nawet uspokajający. Przynosi mi na myśl wodę w strumyku, ocierającą się na jego brzegach. Podchodzę jeszcze trochę i spoglądam za barierkę. Grunt opada pod ostrym kątem, a na dole znajduje się rzeka. Woda uderza o ścianę i rozpryskuje się w górze. To z pewnością jest dużo bardziej niebezpieczne od zwykłego strumyka.
    - Przepaść przypomina o cienkiej granicy między odwagą, a głupotą! - krzyczy Cztery. - Ten, kto skoczy z półki zakończy życie, a byli już tacy którzy próbowali i zapewne będą nadal.
    Cały czas patrzę w dół i wiem, że w życiu bym tam nie skoczyła, nawet gdybym wiedziała, że przeżyje. (Albo, że jest tam tort. XD Takie moje wtrącenie, tego nie ma w tekście.)
    - Może tu pofruwasz, Mady? - odzywa się Kimberly, stając tuż obok mnie.
    - Co? - pytam spoglądając na nią. Dziewczyna znowu się krzywo uśmiecha, ona chyba nie wie co to prawdziwa radość.
    - W końcu wrzeszczałaś "ja latam" spadając z gzymsu. - Kim unosi jedną brew do góry i opiera się o barierkę. - Tu też mogłabyś polatać.
    To jest właśnie groźba? Słyszałam o tym, ale nigdy nie usłyszałam czegoś podobnego na żywo. Do głowy uderza mnie jakieś dziwne gorąco. Jeszcze trochę i zaczęłoby mnie parzyć.
    - Starczy idiotycznych rozmów, za mną - woła Cztery. Blondynka obok mnie rusza zgrabnie za naszym instruktorem.
    Chłopak prowadzi nas do dziury ziejącej w ścianie. Pomieszczenie za nią jest na tyle dobrze oświetlone, że widzę dokąd idziemy - do jadalni. Gdy przestępujemy próg, Nieustraszeni wstają. Krzyczą, tupią, klaszczą, wiwatują, a ja po raz kolejny się uśmiecham. Może to nie do końca jak w Serdeczności, ale w każdym razie trochę podobnie.
    Wszyscy szukają wolnych miejsc. Jeden stół jest prawie całkowicie pusty, więc siadam tam. Po chwili z mojej prawej strony przysiada się Altruista, a z lewej nasz instruktor.
    - Co to jest? - pyta chłopak po moje prawej. Podążam za jego wzrokiem. Na środku stołu znajduje się talerz z hamburgerami, a wokół niego kilka sosów.
    - Hamburgery - odpowiadam. Altruista spogląda na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Uśmiecham się do niego.
    - To wołowina - mówi Cztery. - Jak polejecie to sosem będzie smaczniejsze.
    - Dobre to jest? - zadaje pytanie Victoria, siedząca tuż obok kolegi ze swojej frakcji. Jej mina nie świadczy o tym, że dziewczyna jest zachęcona do potrawy.
    - Nie jedliście nigdy hamburgerów? - Dziwi się Zack, który siedzi po jej drugiej stronie.
    - W ich frakcji je się proste potrawy - wyjaśnia nasz instruktor. Po chwili chwyta za hamburgera, a Altruiści przyglądają mu się z zaciekawieniem.
    - Niby dlaczego? - dopytuje Erudyta. W jego oczach iskrzy ciekawość typowa dla jego frakcji.
    - Ekstrawagancję uznaje się za egoizm - odpowiada Altruista. Przez dłuższy czas przygląda się potrawie, ale w końcu po nią sięga i ją próbuje. - Smaczne - dodaje, nie do końca przeżuwając kęs. Krzywię się na ten widok.
    - Jak jeszcze raz będziesz mówił z pełnymi ustami Tylor to będziesz musiał jeść te całe hamburgery w formie płynu - mówi Victoria. Dziewczyna z pozoru nie wygląda na straszną, ale za każdym razem, gdy się odzywa coraz bardziej ściska mnie w żołądku. Po chwili sama chwyta potrawę i ją gryzie. Jej źrenice momentalnie się rozszerzają. Ciekawe jakie to uczucie spróbować hamburgera, gdy nigdy wcześniej nie jadło się żadnych bardziej ekstrawaganckich potraw.
    - Nie jesz nic? - pyta mnie Tylor. Kręcę głową.
    - Jesteś jakaś inna niż wcześniej - oznajmia Zack, przyglądając mi się z troską w oczach. W zasadzie nie czuję się jakoś specjalnie dobrze, ale nie wiem czy to skutek serum, czy przeniesienia do nowego miejsca.
    - Bardziej normalna - dodaje Victoria, biorąc łyk soku pomarańczowego. Ta dziewczyna jest dla mnie prawdziwą zagadką. 
    - Dla ciebie normalna jest powaga, dla niej radość i zabawa. - Zack uśmiecha się do mnie. Odpowiadam tym samym. Wpatruję się przez dłuższy czas w jego niebieskie oczy, które są ciekawskie jak u Erydyty, ale i przyjazne jak ludzi z mojej dawnej frakcji.
    Po chwili słyszę stłumiony krzyk Tylora. Przenoszę momentalnie wzrok na niego. Do tyłu ciągnie go jakaś postać w masce i przykłada mu pistolet do skroni. Wytrzeszczam oczy. Moje serce podskakuje jak oszalałe. Wszyscy przy stole siedzą jak na szpilkach. Victoria wstaje i zaczyna mierzyć się wzrokiem z porywaczem. Gdy tylko dziewczyna robi krok w jego stronę, on celuje z broni prosto w nią. Szatynka cofa się kilka kroków.
    - Na ziemię, już! - wrzeszczy porywacz. Po głosie od razu rozpoznaje, że jest płci męskiej.
    Wstrzymuję oddech, a w tym czasie Victoria, mrucząc coś pod nosem kładzie się powoli na ziemi.
Spoglądam na puste krzesło, na którym jeszcze przed chwilą siedział Tylor. Chłopak ma teraz przyciśniętą do szyi rękę porywacza, pewnie ledwie może oddychać. Rozglądam się po sali, nie mam pojęcia dlaczego nikt nie reaguje. Czy Nieustraszeni nie powinni nosić przy sobie broni?
    Znów patrzę na puste krzesło. Moje serce spowalnia rytm, choć w zasadzie nie rozumiem dlaczego. Porywacz podchodzi bliżej Altruistki, leżącej na podłodze. Pod wpływem impulsu chwytam za krzesło, podbiegam do niego i uderzam go w głowę. Chłopakowi wypada pistolet z ręki, który momentalnie dosięga Victoria i zaczyna w niego celować. Z kolei Altruiście udaje się wyplątać z jego objęć. Ja niewiele myśląc uderzam porywacza jeszcze raz.
    - Starczy! - Chłopak wyciąga ręce, by zablokować kolejne uderzenie. Po chwili ściąga maskę i pokazuje swoją twarz, wygląda na góra rok starszego ode mnie. Wszyscy na sali zaczynają się śmiać. Opuszczam krzesło. Jestem skołowana.
    - Nieźle oberwałeś, Zeke. - Cztery próbuje powstrzymać uśmiech, ale mu to nie wychodzi.
    - Koniec z tą idiotyczną tradycją - mówi niedoszły porywacz. - W  przyszłym roku na pewno nie dam się w to wrobić.
    Zeke masuje swoją głowę, a ja przyglądam mu się z zaciekawieniem. Naprawdę mają tu dziwne tradycje.
    - Przepraszam - mówię. Chłopak momentalnie spogląda na mnie i się uśmiecha.
    - Nie sądziłem, że Serdeczni są aż tak agresywni. - Krzywię się na dźwięk jego słów. Chyba naprawdę nie bardzo pasowałam do tamtej frakcji. Trochę mi z tego powodu przykro.
    - Ona ich właśnie opuściła - mówi Cztery. Nie wiem czemu, ale dopiero jego słowa uświadamiają mnie w tym, że naprawdę już nie należę do Serdeczności.
    Do naszego stołu podchodzi młody Nieustraszony z brązową skórą i ciemnymi oczami. Jest przystojny i nieco wyższy ode mnie. Nie wydaje mi się, by przechodził teraz nowicjat, a skoro tak to musi być ode mnie starszy albo młodszy, nie dużo, najwyżej o rok.
    - Widziałem, że nieźle oberwałeś, bracie - mówi przez śmiech, na co Zeke przewraca oczami.
    - Nie powinieneś podchodzić do nowicjuszy, to strefa zagrożona - odpowiada chłopak. Jego brat coraz bardziej dławi się ze śmiechu. Po chwili przenosi wzrok na mnie.
    - Sam chciałbym mu tak dołożyć - mówi. - Może w przyszłym roku, na moim nowicjacie.
    - Nie licz na to, że zrobię to chociaż raz jeszcze - mruczy Zeke, po czym przenosi wzrok na krzesło, które stoi koło mnie. - Od teraz trzymam się z dala od krzeseł.
    - To na czym zamierzasz siedzieć? - pyta jego brat, na co niedoszły porywacz ponownie przewraca oczami.
    - Po co w ogóle była ta "zabawa". - Victoria wymawiając ostatnie słowo robi palcami cudzysłów.
    - Żeby sprawdzić jak reagują przyszli Nieustraszeni. Sprawdzamy, a raczej sprawdzaliśmy to tylko na transferach, bo dzieciaki urodzone w Nieustraszoności od dawna o tym wiedzą - tłumaczy Cztery. Po chwili podnosi leciutko kącik ust do góry. - Chyba jeszcze nigdy nie było tak zabawnej reakcji.
    Jego słowa zaczynają mnie już trochę denerwować. Zaciskam rękę na oparciu krzesła.
    - Ciekawa jestem jak ty byś zareagował. - Cztery unosi brew do góry.
    - O ile się nie mylę to powalił porywacza na podłogę - mówi Zeke, a ja otwieram szerzej oczy ze zdziwienia.
    - Byłeś transferem? - odzywa się Zack. Cztery tylko kiwa głową.
    - Muszę już iść - oznajmia brat Zeke'a, po czym przenosi wzrok na mnie. - Szkoda, że jesteś starsza. Mam nadzieję, że uda ci się przejść nowicjat.
    Słowa chłopaka mnie szokują. Podążam za nim wzrokiem przez dłuższą chwilę, gdy w końcu znika mi z pola widzenia.
    - Cały Uriah - odzywa się jego starszy brat. - Tylko dziewczyny mu w głowie.

~***~

Niedługo święta, więc życzę "Wesołych Świąt". :P
Opowiadanie miało być nieco krótsze, ale moja beta poprosiła mnie o gwiazdkowy gratis, więc macie bonus w postaci jednej z moich ulubionych postaci z książki, a mianowicie Uriaha. :D
Spełniłam prośbę Torii, która mi się bardzo spodobała. Jak widać. ;)
No i stwierdziłam, że może inspiracją dla moich snów z krzesłem była gaśnica Fioletowego Pierniczka, więc w podziękowaniu mam dla ciebie prezent.
Wyszło mi średnio. Ta ręka jest straszna, ale gdybym miała ją rysować chociaż raz jeszcze to szlag by mnie trafił. Po za tym glasgow smile wyszedł dziwnie, ale się starałam. :D Oto damska wersja Jokera według mnie.
Jeszcze raz "Merry Christmas" ode mnie i od kursorka. :D

13 komentarzy:

  1. O.O OvO *podjar*
    ROZDZIAŁ! I to w me imieniny! Boże, kocham przypadki! xD Nie, serio. Wchodze, pacze, nowy rozdział. Doczytuje do końca, a tu rysunek Lady Joker z gaśnicą. ^v^
    Czyżby Nieustraszeni podejrzewali, że brała coś przedtem? W ogóle to zakazane, czy może dozwolone? Reakcja Mad boska. Chociaż pewnie też bym tak zareagowała. Jakbym przestała wyzywać porywacza i powalać go suchymi ripostami i jakby nie było gaśnicy w pobliżu… dałaś mi pomysł na rozdział, wykorzystam moje marzenie z gaśnicą. :O
    Współczuje Zeke'owi, chociaż śmiałam się jak chora psychicznie czytając moment jak on mówi, że nie zbliży się już do krzeseł. Cztery… ciekawe imię, nie powiem. Chętnie poznam jego historię. A tymczasem - super rozdział, błędów nie widzę i jest całkiem długi.
    Imma Be… Imma Be… Imma Be madness jo-ker. XD *słucha The Black Eyed Pease*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. XD Nie wierzę, że tak trafiłam z prezentem. W takim razie życzę wszystkiego najlepszego na imieniny. :D
      Co do ćpania Mady, na razie nie będę nic mówić. :P Co do jej reakcji, z jednej strony żałowałabym Zeke'a, ale z drugiej sama nie mogłam z tego jak oberwał krzesłem. :D
      Z kolei jeśli chodzi o Cztery, to on jest jedną z tych postaci, które występują również w książce. Tam jest wyjaśnione skąd wzięło się jego imię, ja tutaj chyba też później jakoś wyjaśnię dla tych, co książki nie czytali. Jeśli postać zaciekawi cię jeszcze bardziej to polecam przeczytać "Niezgodną" albo chociaż czekać na film, który wyjdzie w marcu, zwiastun: http://www.youtube.com/watch?v=n7UDuBddD0E . Niestety mojej Mady w niej nie ma, tak jak nie ma na przykład akcji z porywaczem, ale kilka postaci stamtąd pochodzi, więc można je bliżej poznać. :P

      Usuń
    2. Dobrze rozumiem, że tam główna bohaterka jest tym… no, Euredykiem czy jak im tam, tym prawnikom? Przez ciebie już mam ochotę zarezerwować bilet, ale w życiu nie słyszałam o tej książce jak żyję, ani nikt z rodziny, a kuzynka ma 19 lat. Jednak chętnie kupię książkę, jak znajdę.

      Ah… dziękuję za życzenia. ^^
      Weź, mam ją teraz za ćpunkę. ;P
      Cztery… mama go chyba nie kochała. xD

      Usuń
    3. Hahaha Euredykiem. Uwielbiam cię. :D W ogóle rozwaliła mnie nie kochająca matka Czterego. :D
      Tris (główna bohaterka "Niezgodnej") jest Altruistką, czyli pochodzi z tej poważnej frakcji.
      http://recenzentka-eurydyka.blogspot.com/2013/03/veronica-roth-niezgodna.html polecam recenzje mojej bety, jeśli chce ci się czytać. :D
      Co do Mady, po części można ją nazywać ćpunką. ^^

      Usuń
  2. Ja na razie tylko powiem, że rozdział jest cudowny! Jest krzesło, haha. <3
    I rysunek całkiem ładnie wyszedł - od razu skojarzyłam z Joker'em. ;)
    Jak znajdę więcej czasu (biologio, przepadnij) to skomentuję bardziej szczegółowo.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem twój ból z biologią, bo w czwartek mam sprawdzian. :(
      Walnij biologiczkę krzesłem i po sprawie. XD

      Usuń
  3. Ho, ho, ho, a raczej hej. :P
    Naszej bohaterce rozum wraca po krótkiej awarii i już nie nadaje na poprawnych falach. Pewnie się wtrąca religijna stacja i nie umie sobie przypomnieć imienia "Łabądka". :D
    No, no. Rozpisujesz się jak mało kto. :P Aż jestem z ciebie dumna. Uczeń przerasta "mistrza". ^^
    Akcja z porywaczem ciekawa, a z tym krzesłem jeszcze bardziej. Widzę jednak, że masz teraz na nie fetysz, więc jak chcesz poćwiczyć bicie ludzi to ci mogę wskazać moją anglistkę. Może to ją powstrzyma przed zrobieniem egzaminu...
    Dobra, nie będę więcej pisać, bo komentarze odrywają cię od nauki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko mnie odrywa od tej biologi. XD
      Jeśli chodzi o krzesło to z wielką chęcią bym komuś przyłożyła, ale mi ofiara pewnie nie wybaczyłaby tak gładko jak Mady. ^^
      Ja cię przerastam? Nie podrzucił Ci ktoś serum pokoju przypadkiem?
      Dobra spróbuje wrócić do mojej książki, uściskaj mnie genetyko, a najlepiej właź do głowy i siedź tam aż nie oddam napisanego sprawdzianu w ręce nauczycielki. :D

      Usuń
  4. Kompletna pustka w głowie XD Coś mi wczoraj/dzisiaj wstrzyknęli albo dolali do piccolo chyba :o
    Z tym porywaczem, padłam XD O BOŻE 444444444444 <3 i Uriah <3 Też jest jedną z moich ulubionych postaci :)
    Niech Mady daje sobie częściej w żyłę :D hahahhaha nie mogę.
    Niech rok 2014 (EKRANIZACJA NIEZGODNEJ W MARCU!!!) będzie dla Ciebie pełnym weny, zdrowia i czego tam chcesz :)
    N10

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. <3 Tobie życzę przede wszystkim szczęścia, a także weny, zdrowia i wyobraźni (którą oczywiście masz, ale żebyś jej nie straciła). ;P
      A Uriaha ma chyba w filmie nie być. :( Ponoć pojawi się dopiero w drugiej części, ale nie wiem czy dobrze słyszałam.

      Usuń
  5. Hej;) Zostawiłaś u mnie komentarz w Spamie;) Niestety nie jestem zwolenniczką łączenia świata blogowego z facebookiem. Nie lubię tej strony i jej nie ufam:D Ale dziękuję za odwiedziny;) Widzę, że piszesz opowiadanie;) Myślę, że mogłabym się nim zainteresować;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem. Ja do tego też mam drugie konto, bo z prawdziwego bym pewnie strony nie zakładała. :)
      Skoro mogłabyś się zainteresować moim opowiadaniem, to gorąco zachęcam do przeczytania go, może akurat przypadnie Ci do gustu. :D

      Usuń
  6. Yay!!!! Cztery! Zake! Uriah! Moi ulubieńcy! Skąd wiedziałaś ?! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy