Wieczorem zaczyna padać. To z jednej strony dobrze, ponieważ rośliny w naszym sadzie dostaną porządną dawkę wody, a z drugiej źle, bo przez deszcz jestem uwięziona w pokoju.
Zamykam oczy i opieram głowę na miękkiej poduszce. Leżę tak, próbując uwolnić się od myśli, które kłębią się cały czas wokół niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą Niezgodność. Kropelki wody uderzają w szybę oddzielającą mój pokój od reszty świata, tworząc przy tym uspokajający dźwięk. Wsłuchuję się w niego i zaczynam zastanawiać się nad wyborem.Wiem tylko tyle, że wybiorę Serdeczność bądź Nieustraszoność.
Prawie zasypiam, ale z transu budzi mnie pukanie do drzwi. Podnoszę powieki i spoglądam w tamtą stronę z ciekawością.
- Otwarte - mówię. Drewniane drzwi się uchylają, a do środka wchodzi Mindy chowająca jedną rękę za plecami.
- Mam coś dla ciebie. - Podchodzi bliżej mojego łóżka, a ja podnoszę głowę i siadam.
Moja przyjaciółka wyciąga rękę w moją stronę, a na jej dłoni leży mały, prostokątny pakunek. Biorę go i zaczynam odpakowywać. W środku znajduje się połyskujące na czarno urządzenie. Ma kilka guzików i otworków. Do jednego z nich włożone są jakieś kabelki z dziwną końcówką.
- Co to? - Obracam urządzenie w dłoniach.
- MP3 - odpowiada Mindy, ale nic mi to nie mówi. Najwidoczniej nie bardzo uważałam na lekcji technologii. Muszę robić głupią minę, bo po chwili zaczyna się śmiać. - Można dzięki niemu słuchać muzyki - dodaje.
Marszczę brwi. Nie rozumiem jak takie małe prostokątne coś może sprawić, by leciała muzyka. Blondynka bierze w dłonie kabelki, i kieruje dziwną końcówkę w stronę mojego ucha. Odsuwam się błyskawicznie, co wywołuje na jej twarzy uśmiech.
- To słuchawki, zaufaj mi. - Patrzy roześmianymi oczami prosto w moje. Uśmiecham się do niej i siedzę spokojnie.
Przyjaciółka wkłada mi do ucha jedną z końcówek słuchawek. To nie boli, ale czuję się dziwnie. Po chwili bierze do ręki tą prostokątną część MP3 i zaczyna klikać jakieś guziki. Nagle w swoim uchu słyszę jej śpiew. Zerkam na twarz Mindy, ale ona wcale nie porusza ustami. Wyrywam z ucha słuchawkę i patrzę zdziwiona na przyjaciółkę, co ją rozbawia. Melodia ucichła. Z ciekawości znów wkładam słuchawkę do ucha i znowu słyszę piosenkę.
- To jest niesamowite - mówię. Mindy uśmiecha się od ucha do ucha, a ja ją przytulam. - Dziękuję.
- Nie ma za co. - Dziewczyna zakłada sobie kosmyk włosów za ucho. - Wiedziałam, że ci się spodoba. To na cześć naszego przejścia w dorosłość, żebyś zawsze o mnie pamiętała - wyjaśnia po chwili. Kosmyk znowu wyrywa się do przodu, blondynka przesuwa go sprzed oka.
Ściska mnie coś w brzuchu. Czyżby moja przyjaciółka domyślała się, że chcę przejść do innej frakcji? A może ona sama chce zrobić to samo? Uśmiecham się do niej, by zakryć moje zakłopotanie.
- Ja nigdy o tobie nie zapomnę. - Macham rękami w dziwnych gestykulacjach. Zawsze tak robię przy trudnych rozmowach. Postanawiam zmienić temat. - Skąd wzięłaś to urządzenie? - pytam.
- Sama je zrobiłam. - Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Jestem w szoku. - Wypożyczyłam z biblioteki jakąś książkę o montażu urządzeń i natknęłam się na to - tłumaczy.
- Chcesz zostać Erudytą? - pytam, czym ją zaskakuję. Mindy spuszcza głowę, jakby się wstydziła.
- Myślałam o tym, ale nie jestem pewna. Nie będziesz na mnie zła, jeśli zdecyduję się opuścić Serdeczność?
Zacinam się na chwilę, by przetrawić wszystko w myślach. Usta mam całkowicie wyschnięte, więc oblizuję je językiem.
- Nie, ja... - zaczynam. Patrzę się przez chwilę na bransoletkę zawieszoną na nadgarstku, którą zaczynam się bawić. Po krótkiej chwili podnoszę wzrok, spoglądając prosto w oczy Mindy. Biorę głębszy oddech.
- Ja sama myślałam, by zmienić frakcję - dodaję.
- Na jaką? - zadaje pytanie moja przyjaciółka. Na skutek tej informacji jej twarz zrobiła się z powrotem promienna.
- Nieustraszoność. - Na jej buzię wkrada się przerażenie. Zaczyna wystukiwać jakiś rytm na swoim kolanie. Po chwili z powrotem się uśmiecha, nadal bębniąc palcami.
- Pasujesz tam - oznajmia. Dziwię się jej słowom, nie spodziewałam się ich. Szczerze mówiąc, sama bym tak o sobie nie powiedziała.
- Tak. Zawsze byłaś odważniejsza od wszystkich. Sądzę, że powinnaś tam pójść - Uśmiecham się do niej. Dopiero teraz przerywa bębnienie, kładąc jedną dłoń na drugiej.
- Ja sądzę, że ty powinnaś iść do Erudycji. Zawsze byłaś mądrzejsza od wszystkich - oznajmiam. Razem zaczynamy się śmiać. Zawsze się rozumiałyśmy, trochę szkoda, że nie będziemy w jednej frakcji.
Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania. Obie momentalnie spojrzałyśmy na drzwi.
- Proszę - wołam. Do pokoju wchodzi, wesoła jak zawsze, Jessica.
Patrzę prosto w oczy Mindy, a po chwili razem spuszczamy głowy. Robi nam się głupio, że obie chcemy zostawić naszą przyjaciółkę.
- Co się stało? - pyta dziewczyna z troską w głosie. Serce kraje mi się jeszcze bardziej, ale chyba podjęłam decyzję. Przejdę do Nieustraszoności.
- Jess, muszę ci o czymś powiedzieć - mruczę pod nosem. Następnie podnoszę głowę i spoglądam w ciekawskie oczy przyjaciółki. - Chcę zmienić frakcję - oznajmiam.
Jessica przygryza wargę. Nie wybucha, zachowuje się spokojnie, jak przystało na Serdeczność.
- Ja również - dodaje Mindy, po czym podnosi głowę. Ręce dziewczyny drżą, prawie niedostrzegalnie. Zauważam to dopiero, gdy zaczyna się bawić swoimi włosami.
W dalszym ciągu czekamy na reakcję dziewczyny, która tylko siedzi cicho. Po chwili siada na podłodze, tuż przed łóżkiem, na którym siedzimy.
- Chcecie mnie zostawić? - wydusza z siebie słabym głosem. Robi mi się naprawdę przykro.
- Nie! - wrzeszczy Mindy. Chwyta Jessicę za dłoń i spogląda jej prosto w oczy. - Ja nie chcę cię zostawiać. Będę się z tobą kontaktować tak często, jak tylko się da. Jednak chcę poznawać świat, chcę się uczyć, dlatego nie mogę zostać w Serdeczności - wyjaśnia dziewczyna, cały czas potrząsając ręką Jess.
Blondynka kiwa głową na znak, że rozumie. Uśmiecha się do przyjaciółki, a następnie przenosi wzrok na mnie.
- Ty też chcesz wybrać Erudycję? - Szybko zorientowała się, gdzie chce przejść Mindy.
Znowu czuję, że mam suche wargi, więc je oblizuję.
- Nie. Ja myślałam o Nieustraszoności.
- Naprawdę tak ci brakuje agresji? - pyta, czym mnie szokuje. Nie wiem, co odpowiedzieć. Parzę tylko szeroko otwartymi oczami, na jej nieco surową twarz.
- Nie agresji, Mady chce poczuć buzowanie adrenaliny w żyłach, chce pokazać, że nie jest krucha. Zawsze była odważna. Pamiętasz jak piłka wpadła na drzewo, gdy miałyśmy pięć lat, a ona bez mrugnięcia okiem się na nie wspięła? - wyjaśnia Mindy. Po chwili mruga do mnie okiem. Naprawdę nie spodziewałam się, że ona aż tyle dostrzega.
- Tak, macie rację. Pasujecie tam. - Jessica ma naprawdę smutny głos, co sprawia, że moje serce jeszcze bardziej się ściska. Po chwili uśmiecha się do nas. - Będę tęsknić - dodaje.
- Ja też. - Wtulam się w jej włosy.
Wczesnym rankiem, tuż przed Ceremonią Wyboru nie mogę spać, ponieważ dręczą mnie koszmary. Pokazują mi różne, dziwne sytuacje, w których próbuję wykazać się odwagą i ginę. To wspinam się na posąg i spadam, to skaczę nad jakąś przepaścią, niestety nie dość daleko, to bawię się ogniem, podpalam się i nie mogę go ugasić. By obmyć się z koszmarów nocy, biorę prysznic. Długi i relaksujący, pewnie ostatni w tym miejscu, choć po moich dzisiejszych snach nie jestem pewna czy nie stchórzę.
Następnie przechadzam się po korytarzu. Po bokach widzę kilka par drzwi. Każdy z tych pokoi niesie za sobą wspomnienia, każdy centymetr tego miejsca krzyczy "To jest twój dom!". Ja jednak podjęłam decyzję, by moim nowym domem stała się Nieustraszoność. Wprawdzie nie wiem dokładnie, kiedy ją podjęłam. Może w momencie, gdy Mindy oznajmiła, że chce zmienić frakcję, a może wtedy, gdy stwierdziła, że pasuję do Nieustraszoności.
Natrafiam na napis "Sala konfliktów". Byłam tam już, wiem co tam jest. Sala wygląda jak zwykły pokój, ma stołek na środku, blat do parzenia herbaty... W szufladkach znajduje się jednak pełno naszego serum pokoju. Człowiek czuje się po nim wesoły, spokojny, jakby wszelkie obawy go opuściły. Czuje się wtedy dosłownie jak po narkotykach.
Patrzę się tępo w napis jeszcze przez chwilę. Sala konfliktów, sala konfliktów, sala, sala, a w niej serum... Teraz by mi się przydało. Wystarczy, że zaczęłabym się bać, wzięła serum, i wszystkie obawy by mnie opuściły. Rozglądam się po korytarzu i zastanawiam, kogo mogłabym pobić, by dostać dawkę. Do mojej głowy jednak coś uderza. Gdy będę pod wpływem serum, nie będę myśleć trzeźwo. Mogę wtedy nie wybrać Nieustraszoności. Musiałabym to zażyć zaraz po wyborze.
Jestem tak zdesperowana, że szarpię za klamkę. Drzwi, tak jak myślałam, są zamknięte. Mogłabym iść po Mindy, ona wiedziałaby jak je otworzyć... Nie, to zły pomysł, co sobie o mnie pomyśli?
Siadam na podłodze, oparta plecami o drzwi. Próbuję sobie przypomnieć jakim sposobem moja przyjaciółka otworzyła kiedyś zamek. Oczami wyobraźni widzę jak dziewczyna wkłada wsuwkę do włosów do dziurki od klucza i nią porusza. Dotykam rękami głowy, niestety na co dzień nie noszę żadnych ozdób we włosach. Mam jednak pudełko z wsuwkami, spinkami i gumkami do włosów w swoim pokoju. Kiedyś z dziewczynami uwielbiałyśmy czesać się w różne, śmieszne fryzury.
Ruszam do swoich czterech ścian. Kroczę dość szybko, ale po cichu, by nikogo nie obudzić. Otwieram drzwi pokoju i szukam wzrokiem drewnianego pudełka. Gdy je odnajduję, podbiegam natychmiast i wyciągam z niego jedną wsuwkę. Następnie z powrotem wracam przed drzwi, za którymi znajduje się to, czego chcę. Wkładam wsuwkę do zamka i zaczynam nią ruszać w różne strony. Niestety nie udaje mi się ich otworzyć. Wzdycham głęboko. Przymykam oczy i znów widzę obraz ze swojego snu. Moje ciało przeszywa lęk, a na rękach pojawia się gęsia skórka. Postanawiam spróbować jeszcze raz. Ponownie wkładam wsuwkę do dziurki i kręcę nią w różne strony. Mija minuta, dwie, pięć, siedem, ale w końcu zamek puszcza. Uśmiecham się pod nosem i delikatnie otwieram drzwi. Wsuwkę wsuwam sobie we włosy, kto wie kiedy jeszcze mi się przyda?
W środku jest ciemno, więc zapalam światło, które momentalnie razi mnie w oczy. Przecieram je, po czym zaczynam szybko mrugać, w końcu jednak przyzwyczajam się do niego. Idę powoli do blatu z szufladkami. Otwieram jedną i widzę mnóstwo rodzajów herbat. Od ziołowych do owocowych. Zamykam ją z powrotem i otwieram następną. Bingo. Leży w niej, poukładane równiutko jedna przy drugiej, około czterdziestu małych fiolek z zielonym płynem. Biorę jedną w dłonie i zamykam szufladę. Otwieram następną, w której znajduje się kilka strzykawek i mnóstwo igieł. Zabieram w dłonie po jednej, zamykam szufladkę i kieruję się w stronę wyjścia. W połowie drogi uświadamiam sobie, że lepiej mieć więcej fiolek, tak na wszelki wypadek. Otwieram z powrotem szufladkę numer dwa i zastanawiam się, ile wziąć. Nie mogę zabrać za dużo, bo zorientują się, że coś jest nie tak. Chwytam pięć, nie powinni się połapać, że coś ubyło, a przynajmniej nie za szybko. Zamykam szufladkę, gaszę światło i wychodzę z pomieszczenia. Niestety nie umiem zakluczyć z powrotem drzwi. Mam nadzieję, że pomyślą, że któryś ze strażników pilnujących wczoraj spokoju zapomniał ich zamknąć.
Wracam do swojego pokoju i szykuję sobie strój, w którym dam radę schować łup. Grzebię po szafie z ubraniami, przerzucając rzeczy jedno za drugim. W końcu zakładam na siebie sukienkę, która ma zapinane kieszenie. U góry jest żółta i ma zamek idący przy klatce piersiowej aż do koloru czerwonego, który zaczyna się w pasie. Zamek nie służy jednak do rozpinania, tylko ma funkcję ozdobną. Do jednej kieszeni wkładam fiolki, a do drugiej strzykawkę i igłę. Szkoda, że nie wzięłam ich więcej, ale i tak będę ich używać tylko ja, więc raczej się niczym nie zakażę. Na nogi zakładam czerwone trampki, nie chcę sobie utrudniać startu w Nieustraszoności, biegając w szpilkach czy baletkach. Na koniec przeglądam się w lustrze i z zadowoleniem stwierdzam, że kieszenie wcale nie wyglądają na wypchane. Uśmiecham się do swojego odbicia. Nie wyglądam jak Nieustraszona tylko jak Serdeczna, ale chyba już ostatni raz.